Wychowali się na tej ziemi, uprawiali ją, kochali. Aż wyszło na jaw, że ich synowi powinęła się noga w interesach - pożyczył w banku spółdzielczym 50 tys. zł i nie spłacił kredytu. Skutek? Komornik miał zlicytować prawie dwa hektary ziemi, które państwo Tułaczowie przepisali pierworodnemu. - Cóż było robić, musieliśmy się z tym pogodzić - tłumaczy pani Helena.
Jeszcze na licytacji wszyscy myśleli, że przedmiotem sprzedaży jest pole porosłe trawą. Cena 18 tysięcy nikogo nie dziwiła. Prawda wyszła na jaw, gdy nowy właściciel zatrudnił geodetę, a ten stwierdził, że na zakupionej działce... stoi dom Tułaczów! Jak to możliwe? - Po prostu komornik wystawił na licytację niewłaściwą działkę i za 18 tysięcy sprzedał duży budynek mieszkalny wraz z pomieszczeniami gospodarczymi - denerwuje się Krystyna Okońska (45 l.), córka państwa Tułaczów.
- Biegły, który wyceniał nieruchomość, posłużył się nieaktualnymi mapami i stąd ten błąd - tłumaczy się kaliski komornik Józef K. - Jak zobaczyłem, co się stało, chciałem unieważnić umowę kupna, ale się nie udało - dodaje. Jednak Krystyna Okońska (45 l.), która przygarnęła bezdomnych rodziców, na te argumenty kiwa tylko głową. - Był głuchy na moje tłumaczenia, że sprzedał złą działkę - komentuje.
W odzyskaniu ojcowizny Tułaczom pomaga teraz posłanka Lidia Staroń z sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka, więc sprawa wreszcie ruszyła z miejsca. Potwierdza to Monika Janus, rzeczniczka Krajowej Rady Komorniczej. - Komornik, czując się współodpowiedzialnym za zaistniałą sytuację, próbuje porozumieć się z nabywcą i dłużnikiem, aby załatwić sprawę polubownie. Jest duża szansa, że w przyszłym tygodniu dojdzie do szczęśliwego finału i pan Wacław Tułacz odzyska prawo własności działki.
Zobacz: Sokołów Podlaski. Małżeństwo straci dom przez chciwy bank