Działaczka PiS z Łodzi: Marek Rosiak umierał na moich rękach

2010-10-21 17:30

Anna Kamińska (48 l.), działaczka PiS z Łodzi, z zawodu jest lekarką. Kiedy Ryszard C. (62 l.) wtargnął do biura partii i strzelał do Marka Rosiaka (+62 l.), a potem nożem zaatakował Pawła Kowalskiego (39 l.), przebywała w sąsiednim pokoju. Była pierwszą osobą, która udzielała pomocy rannym.

- Niestety, gdy podeszłam do Marka i próbowałam go reanimować, już wiedziałam, że nie dam rady go uratować - mówi łamiącym się głosem.

Patrz też: Tak wyglądał zamach w łódzkiej siedzibie PiS - REKONSTRUKCJA!

- To była krwawa jatka - pani Anna nie może otrząsnąć się po tym, co przeżyła.

Gdy Ryszard C. został obezwładniony, natychmiast podjęła akcję reanimacyjną. Przy postrzelonym z ostrej broni Marku Rosiaku znalazła się tuż po zdarzeniu.

- Nie mogłam mu już pomóc - opowiada ze łzami w oczach. - Miał już rozszerzone źrenice, co świadczyło o śmierci. W klatce piersiowej widniało kilka dziur po pociskach. Jedna była jak lej po bombie. Ten pocisk poczynił największe spustoszenie.

Marek Rosiak w PiS działał od kilku lat. Nie pchał się jednak na afisz, nie kandydował w wyborach. Wolał działać z drugiej linii. Zajmował się organizacją pracy biura. Od roku był asystentem europosła Janusza Wojciechowskego (56 l.). - Sprawił, że moje biuro w końcu zaczęło tętnić życiem - mówi Wojciechowski.

Patrz też: Ryszard C. z Częstochowy - spokojny, uśmiechnięty człowiek. Chciał zabić Kaczyńskiego

Polityką zajmowała się za to jego żona Halina (58 l.). Była w Radzie Miasta. Pełniła też funkcję wiceprezydenta Łodzi. W nadchodzących wyborach dostała pierwsze miejsce na liście.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki