Farsa pana delegata

2007-11-11 23:22

Jak można najszlachetniejszą ideę obrócić w farsę? Przepis zna pan Andrzej Tomaszewski - delegat PZPN na mecze ligowe i prawdziwy medialny zwierz.

Pan Andrzej znany jest z przerywania meczów w imię wyższej idei - walki z rasizmem. Niestety, w wykonaniu tego pana walka ta przybiera formę karykaturalną. Tak było i w piątek, gdy Tomaszewski przerwał spotkanie Legia - Jagiellonia.

Oburzenie delegata wzbudziła flaga wywieszona przez kibiców "Jagi". Zdaniem Tomaszewskiego przedstawiała zaciśniętą białą pięść, symbol rasizmu. Zdaniem wszystkich obecnych na stadionie - jakiś nieczytelny rysunek. Przy dokładniejszym sprawdzeniu okazało się, że rzeczona dłoń nie bardzo jest zaciśnięta i na pewno nie biała, ale co tam... Ważne, że pan Andrzej miał swoje pięć minut.

- My marzniemy, a pan delegat chodzi po murawie i udziela wywiadów - podsumował Aleksandar Vuković. Trafił w sedno. Tomaszewski przerywa mecze chyba tylko po to, by pojawić się w mediach. No bo jakie mógłby mieć inne powody?

Że chce powstrzymać propagandę rasizmu? Zaręczam, że gdyby nie wygłupy delegata, nikt owej nieszczęsnej flagi by nie zauważył. Że stosuje zasadę "twarde prawo, ale prawo"? Bzdura. Kibice Jagiellonii zakpili z Tomaszewskiego, przewieszając flagę, którą na chwilę zasłonili porządkowi. Flaga znów była widoczna, ale delegat grać pozwolił. Logiki - zero, bałaganu - co niemiara.

Walkę z rasizmem prowadzić trzeba, ale PZPN powinien staranniej dobierać wojowników.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki