Henryka Krzywonos-Strycharska: Nie mogłam słuchać bzdur Kaczyńskiego i Śniadka

2010-08-31 13:00

Bohaterka burzliwego zjazdu Solidarności w 30. rocznicę Porozumień Sierpniowych miała wcale nie wejść na mównicę. Zabrała jednak głos po tym jak związkowi działacze wygwizdali premiera Tuska, prezes PiS krytykował rząd, a przewodniczący "Solidarności" Janusz Śniadek był zgorszony jej zachowaniem. Henryka Krzywonos-Strycharska mówi, że nie mogła słuchać bzdur Kaczyńskiego i Śniadka.

Nie ostygły jeszcze emocje po wczorajszym skandalu na obchodach 30. rocznicy Porozumień Sierpniowych, a legenda „Solidarności', która nie zawahała się dobitnie powiedzieć co myśli o gwiazdach i awanturze o wiecu, jeszcze raz wytyka błędy związkowców.

- Zrobiłam to spontanicznie. (...) Nikt mi nie mówił: Heńka wyjdź i narozrabiaj - skomentowała Henryka Krzywonos w tvn24.

Przeczytaj koniecznie: Henryka Krzywonos-Strycharska: Krew mnie zalewa

Zdecydowała się zabrać głos, ponieważ  "nie mogła słuchać bzdur Śniadka i Kaczyńskiego". - Pan Kaczyński nie ma prawa występować w imieniu swojego brata. Powinien naprawdę porządnie puknąć się w głowę i wrócić do normy, takiej jak w wyborach, kiedy był miły i przyjemny   – dodała motornicza tramwaju z Gdańska, która przed 30 laty rozpoczęła strajk komunikacji miejskiej.

Krzywonos-Strycharska skrytykowała przewodniczącego Śniadka, bo próbował ją uciszyć, a potem komentował, że jest zgorszony jej zachowaniem.

- Pan Śniadek nie do końca wie o co walczyliśmy i nadal się nie nauczył co znaczy słowo solidarność – tłumaczyła działaczka „Solidarności”.

Dodała, że postanowiła wyjść na mównicę spontanicznie, ponieważ "walczyła o wolność słowa", a wzburzyły ją i obraziły słowa Jarosława Kaczyńskiego. Według niej prezes PiS „zrzucił maskę”, która przybrał przed wyborami.

Legendarna tramwajarka zdradziła, że gdy wychodziła z sali poseł PiS Andrzej Jaworski powiedział do niej : "ty głupia babo".

 W atmosferze pyskówki, buczenia i gwizdów świętowano 30. rocznicę Porozumień Sierpniowych. Zaczęło się od wystąpienia premiera Donalda Tuska, który został wygwizdany przez członków „Solidarności”. Oliwy do ognia dolał prezes PiS, Jarosław Kaczyński, który witany owacjami na stojąco bez ogródek krytykował rząd

- Nie wolno manipulować i oszukiwać ludzi. Trzeba ludziom mówić tak, jak jest. Nie wolno zmieniać znaczenia słów. Tak często się z tym spotykamy, także na tej sali – mówił lider PiS.
Wtedy na mównicy pojawiła się legenda „Solidarności”.

- Słowo "solidarność" zobowiązuje! Co my wywalczyliśmy po 30 latach? Gwizdy? - pytała. - Wszyscy razem walczyliśmy - prezydent, premier, prezes PiS, jak również Leszek (Lech Kaczyński, †61 l.). Wygwizdujecie człowieka, który z wami pracował i jest waszym kolegą -  nie kryła oburzenia.

A potem, nie zważając na przewodniczącego Śniadka, który próbował ją uciszyć dodała - Szanuję wszystkich na tej sali i nie pozwolę, żeby pan kogokolwiek obrażał. Pan prezes powinien współczuć ludziom, których się tu obraża, a nie buntować przeciwko nim. I dać normalnie żyć. Niszczy pan godność Lecha – oskarżała prezesa PiS.

Patrz też: Tadeusz Płużański: Celebryci Solidarności

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki