Zarąbał żonę i udusił swoje córeczki. SZCZEGÓŁY ZBRODNI w Zielonej Górze

2015-10-05 15:07

Cała Zielona Góra (woj. lubuskie) w szoku! Na jednym z osiedli w centrum miasta bestia w ludzkiej skórze udusiła dwie dziewczynki. Swoje córeczki. Później z zimną krwią Przemysław Z. (+33 l.) zatłukł tłuczkiem do mięsa żonę. A wszystko po piątkowej rozmowie, kiedy to kobieta oznajmiła mu, że ma dość znęcania się nad nią i ich dziećmi.

W tym małżeństwie od dawna nie działo się dobrze. Choć dwie córeczki, Nikola (+13 l.) i Patrycja (+9 l.), powinny cementować związek Przemysława i Anny (+31 l.) Z., to jednak głównym problemem była agresja mężczyzny. - Ciągle dochodziło do kłótni i awantur - mówi sąsiadka z wieżowca przy ul. Kralijevskiej w Zielonej Górze.

W 2011 r. policja założyła rodzinie niebieską kartę. I co z tego, skoro awantury trwały dalej. Wreszcie to Anna postanowiła położyć kres temu toksycznemu związkowi. Jak twierdzą znajomi pary, na początku września złożyła pozew rozwodowy. Kilka dni temu zapadł wyrok.

Przemysław Z. nie wyprowadził się, myślał zapewne, że i tym razem jakoś się wywinie i nadal pozostaną razem. Mylił się.

W piątek małżonkowie siedzieli razem w osiedlowej pizzerii, kiedy Anna oznajmiła mu, iż jej decyzja jest nieodwołalna. To wywołało w nim wściekłość, którą przekuł na zabójczy plan.

W sobotę w południe Przemysław Z. wszedł do mieszkania na I piętrze jakby nigdy nic. Udusił swoje córeczki. Później czekał, aż z pracy w piekarni wróci żona. Kiedy weszła do przedpokoju, zatłukł ją tłuczkiem do mięsa. - Wykluczamy użycie noża, ale jednoznacznie powiem, że na pewno było to tępe narzędzie, prawdopodobnie tłuczek - mówi rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze Zbigniew Fąfera.

O tym, że w mieszkaniu rodziny Z. stało się coś strasznego, policja dowiedziała się od znajomej Anny. Kobieta wielokrotnie próbowała się do niej dodzwonić, ale telefon milczał. Wezwała więc pomoc. Kiedy strażacy i policjanci weszli do domu, włos zjeżył im się na głowach. Na podłodze w kałuży krwi leżała Anna. Jej córeczki były ułożone obok siebie na tapczanie. Uduszone. Przemysława Z. nie było.

Policyjni technicy przez wiele godzin zabezpieczali ślady zabójstwa, a jeszcze w sobotę wieczorem zaczęła się obława. Morderca pojechał do ośrodka wypoczynkowego w Sławie oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów od Zielonej Góry i tam balował. Wszystko wskazuje na to, że jednak w końcu sumienie go ruszyło. Powiesił się. - I tak w ciągu kilku godzin ; było po rodzinie - mówi sąsiadka.

Zobacz: Po pijaku prowadził... wózek. Policja zatrzymała nieodpowiedzialnego mężczyznę.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki