Tomasz G. nigdy nie grzeszył cierpliwością. A kiedy w miniony czwartek obudził się i zobaczył, że dochodzi ósma, więc niechybnie spóźni się do roboty, w panice narzucił na siebie ubranie, wskoczył do czerwonej mazdy i przycisnął pedał gazu. Nie był jednak w stanie nadrobić straconego czasu. Droga wiodąca wokół sporego, liczącego 194 hektary jeziora Tejstymy wydała mu się za długa. Obliczył, że zaoszczędzi kilka kilometrów, jeśli pojedzie na skróty po lodzie.
Gdy wjechał na zamarzniętą taflę, usłyszał złowrogie trzaski, ale zlekceważył ostrzeżenie. Daleko nie ujechał. Był sto metrów od brzegu, kiedy lód pękł i czerwona mazda zaczęła pogrążać się w wodzie. Tomasz G. nie zdołał wydostać się z auta. Poszedł na dno razem z nim.
Tragedię widział z brzegu jeden z mieszkańców Zarębca. Wezwał pomoc. Strażacy pojawili się już po kilkunastu minutach. Płetwonurkowie szybko znaleźli pojazd i siedzącego w nim kierowcę. Niestety, na ratunek było już zbyt późno.
- Przy tej pogodzie lód był już tak cienki, że nawet spacerowanie po nim groziło nieszczęściem - relacjonuje Sławomir Filipowicz, rzecznik straży pożarnej z Olsztyna. - A już jazda samochodem po jeziorze to czyste szaleństwo pachnące samobójstwem...
Polecamy: Producent Celebrity Splash liczy na poturbowanych celebrytów
Zapisz się: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail