Za głoszenie prawdy został zamordowany. Prawda była bowiem najgroźniejsza bronią, a jej głoszenie zbrodnią wobec systemu komunistycznego, który opierał się na kłamstwie. Ksiądz Jerzy znalazł się więc na celowniku Służby Bezpieczeństwa.
Kapelan Solidarności
Kościół katolicki w latach osiemdziesiątych XX w. był ostoją Solidarności. Jednym z najbardziej znanych kapelanów „S” był ks. Jerzy Popiełuszko z Warszawy. Został nim niemal z dnia na dzień, trochę z przypadku. Gdy w sierpniu 1980 r. krajem wstrząsnęły protesty, ks. Jerzy był rezydentem w kościele św. Stanisława Kostki na Żoliborzu. Tu właśnie zjawił się kapelan prymasa Stefana Wyszyńskiego, szukający księdza, który mógłby wesprzeć strajkujących robotników Huty Warszawa. Trafił na ks. Jerzego, a ten od razu zaoferował pomoc. Robotnicy przywitali jego wejście na teren zakładu burzą oklasków. Nigdy przedtem nie wszedł tu żaden ksiądz. Na prośbę hutników odprawił mszę. Od tego czasu rozpoczęła się przyjaźń hutników z kapłanem. Popiełuszko był nie tylko wśród robotników, ale był też ze strajkującymi studentami Akademii Medycznej i Wyższej Oficerskiej Szkoły Pożarnictwa. Był zawsze tam, gdzie ludzie go potrzebowali. Jeździł od strajku do strajku, nawiązywał kontakty z opozycjonistami. W jego mieszkaniu spotykali się ludzie z różnych środowisk: m.in. robotnicy, inteligencja, artyści. Dla ludzi Solidarności stał się duchowym przywódcą, dobrym duchem złych czasów.
Obrońca prześladowanych
Po wprowadzeniu stanu wojennego Popiełuszko zaangażował się w pomoc internowanym i ich rodzinom. Odwiedzał uwięzionych w obozach, bywał w
więzieniu, dawał schronienie walczącym o wolną Polskę. Organizował liczne działania charytatywne m.in. zbiórki żywności, odzieży i leków. Uczestniczył w niesprawiedliwych procesach sądowych. Narażając własne życie, nagrał kilka rozpraw, wnosząc do sali sądowej magnetofon schowany pod sutanną. Materiał, który wtedy powstał, był emitowany m.in. w Radiu Wolna Europa. W 1982 r. włączył się czynnie w msze święte za Ojczyznę”, których inicjatorem był prałat Bogucki.
Msza za Ojczyznę
Pierwszą mszę świętą w intencji Ojczyzny odprawił 28 lutego 1982 r., a więc już podczas stanu wojennego. Na kolejną trzeba było czekać miesiąc,
bo odbywały się raz na cztery tygodnie, zawsze w ostatnią niedzielę miesiąca. Każda z nich była rodzajem manifestacji uczuć patriotycznych. Każda miała godną oprawę artystyczną. Aktorzy scen warszawskich czytali patriotyczne wiersze polskich romantyków i innych autorów. Każda też
gromadziła kilka tysięcy osób (czasami 20–30 tys.). Przybywali na nią wierni z całego kraju. Ludzie czuli się tu, jakby nic się nie stało. To
były „dwie godziny wolnej Polski”. Ale wśród osób, które przychodziły na msze z potrzeby serca, słuchali i wznosili palce ułożone w „V”, byli też
agenci Służby Bezpieczeństwa, gotowi do prowokacji i wywołania zamieszek wśród rozmodlonego tłumu.
Niebezpieczne kazania
Ówczesnym władzom PRL nie podobały się kazania głoszone przez księdza Jerzego. Miały stanowić zagrożenie dla systemu totalitarnego. Paradoksalnie nie było w nich nic rewelacyjnego. W swoich kazaniach ks. Jerzy przekazywał prawdy podstawowe. Mówił o człowieku i systemie, który go zniewalał. Głosił prawo do życia w wolności i sprawiedliwości, protestował przeciw aktom bezprawia i przemocy, nawoływał do rezygnacji
z nienawiści i chęci odwetu za doświadczane krzywdy, wielokrotnie powtarzając za św. Pawłem, by„zło dobrem zwyciężać”. Przypominał też, że
„żyć w prawdzie, to być w zgodzie ze swoim sumieniem”. Dzięki niemu ludzie zaczęli odzyskiwać godność, szli z podniesioną głową, nie bali się. A to dla komunistycznych władz było nie do przełknięcia. W dodatku jego słowa docierały do wszystkich. Homilie ks. Jerzego były bowiem nagrywane, powielane, kolportowane i krążyły po całym kraju.
Prześladowania
Komunistyczną władzę drażniła duszpasterska działalność kapłana, który krytykował ją za łamanie praw człowieka i zasad demokracji. Ksiądz Jerzy
został więc zakwalifikowany do pierwszej ligi wrogów PRL i znalazł się na celowniku Służby Bezpieczeństwa. Początkowo SB podjęła przeciwko
niemu standardowe działania. Podobnie jak w przypadku innych duchownych gromadziła informacje na jego temat w teczce ewidencji operacyjnej na księdza (TEOK). Jednak rosnąca popularność i wzrastająca aktywność księdza Jerzego spowodowały, że w kwietniu 1982 r. znalazł się „w
aktywnym zainteresowaniu” SB. Po kolejnych jego wystąpieniach SB we wrześniu 1982 r. założyła przeciw niemu sprawę operacyjnego
rozpracowania o kryptonimie „Popiel”. Ksiądz znalazł się pod ścisłą kontrolą, był podsłuchiwany, zastraszany i miał swoich „aniołów stróżów”, którzy go śledzili dzień i noc. Inwigilowali go etatowi esbecy i konfidenci bezpieki, w tym księża, m.in. duchowni: TW Jankowski i TW
Kustosz. Dostawał telefony z pogróżkami, nękano go zatrzymaniami, oskarżano o zmyślone przestępstwa. Podrzucano mu do mieszkania ulotki, a
nawet materiały wybuchowe. Był wielokrotnie przesłuchiwany. We wrześniu prokuratura wszczęła przeciwko niemu śledztwo w sprawie „nadużywania wolności sumienia i wyznania na szkodę PRL”. Podrzucono mu do mieszkania ulotki, farbę drukarską, granaty z gazem łzawiącym, naboje i materiał wybuchowy, a później rewizja ujawniła ich znalezienie. Był aresztowany i umieszczany w celi z pospolitymi złodziejaszkami. Dzięki interwencji biskupa Bronisława Dąbrowskiego zwolniono go z aresztu, a z powodu amnestii w lipcu 1984 r. nie doszło również do procesu. Z kolei Urząd ds. Wyznań domagał się od hierarchów Kościoła „uciszenia” kapłana. Sugerowano przeniesienie go do jakiejś innej małej parafii albo wysłanie
na nauki do Watykanu.
Atak medialny
W działania przeciwko niemu zaangażowały się również media. Pierwszy atak przeprowadzono pod koniec grudnia 1983 r., kilka dni po rewizji.
„Express Wieczorny” opublikował oszczerczy artykuł „Garsoniera obywatela Popiełuszki”. Następny atak rozpoczęto we wrześniu 1984 r. W tygodniku
„Tu i Teraz” można było przeczytać, że „w kościele księdza Popiełuszki urządzane są „seanse nienawiści” przeciwko władzy ludowej, a sam
Popiełuszko jest „organizatorem sesji politycznej wścieklizny”. Po latach do ich napisania przyznał się Jerzy Urban. Księdzem
zainteresowały się również sowieckie „Izwiestia”, które donosiły, że wojujący ks. Popiełuszko „zmienił swoje mieszkanie w magazyn nielegalnej
literatury”, i współpracuje z „zajadłymi kontrrewolucjonistami”. Kreml był niezadowolony, że rządzący Polską generałowie nie mogą sobie
poradzić z klechą.
Niewygodny ksiądz
Ksiądz Jerzy nie dał się zastraszyć komunistycznej władzy i nie zmienił swojego postępowania. Wówczas zdecydowano się na bardziej radykalne działania. Pod koniec września 1984 r. podczas narady oficerów Departamentu IV MSW stwierdzono, że czas podjąć zdecydowane działania i
skończyć zabawę z kapłanem. Pułkownik Adam Pietruszka dał przyzwolenie na jego „uciszenie”. Pierwsza próbę zamachu na jego życie funkcjonariusze bezpieki podjęli 13 października. Nie udało się. Pod Olsztynkiem, przyszli mordercy planowali spowodować wypadek, rzucając kamieniem w przednią szybę jadącego samochodu. Dostrzegł to kierowca kapelana Waldemar Chrostowski i zręcznie ich ominął. Kolejną próbę ta sama ekipa (Grzegorz Piotrowski, Leszek Pękala i Waldemar Chmielewski) podjęła 19 października. Zakończyła się ona męczeńską śmiercią księdza Jerzego.
Beatyfikacja
Wkrótce po śmierci ksiądz Jerzy Popiełuszko został powszechnie uznany za męczennika okresu komunizmu. W 1997 r., za pontyfikatu Jana Pawła II,
rozpoczął się jego proces beatyfikacyjny. Papież Polak wielokrotnie wspominał księdza Popiełuszkę w czasie audiencji generalnych w Watykanie oraz podczas pielgrzymek do ojczyzny. Ksiądz Jerzy Popiełuszko został beatyfikowany 6 czerwca 2010 r. Na ołtarze wyniósł go Benedykt XVI.
Przy grobie
Przy grobie księdza Popiełuszki modlili się pielgrzymi polscy z 7512 miast oraz 310 tys. cudzoziemców ze 134 krajów. Modlili się przy nim
m.in. papież Jan Paweł II i Benedykt XVI, kardynałowie i biskupi z całego świata, a wśród nich. przewodniczący Konferencji Episkopatu Niemiec kardynał Karl Lehmann, arcybiskup Paryża kardynał Jean Marie Lustiger, przewodniczący Episkopatu Austrii kardynał Christoph Schonborn oraz prefekt Kongregacji Nauki Wiary kardynał William Joseph Levada. Grób księdza Popiełuszki odwiedzili też przywódcy polityczni, m.in. prezydent USA George Bush, premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher, prezydent Czech Vaclav Havel, premier Włoch Giulio Andreotti, premier Węgier Victor Orban i przewodniczący Parlamentu Europejskiego Hans-Gert Poettering.
Nie tylko ksiądz Popiełuszko
Jerzy Popiełuszko nie był jedynym księdzem, który zginął w latach osiemdziesiątych. Podobny los spotkał innych duchownych: Stanisława
Suchowolca, Stefana Niedzielaka i Sylwestra Zycha. Zostali zamordowani w 1989 r. Wszyscy byli też związani z opozycją demokratyczną i wspierali
działaczy niepodległościowych. Dwóch pierwszych zginęło z podobnych przyczyn co ksiądz Popiełuszko – „za dużo” mówili i wielokrotnie byli ostrzegani przez SB, że ich śmiałość i otwartość może się dla nich źle skończyć. Ksiądz Stefan Niedzielak z archidiecezji warszawskiej, kapelan
NOW i AK, członek WiN, prowadził działalność upamiętniającą Polaków poległych na Wschodzie, był współzałożycielem Rodziny Katyńskiej,
inicjatorem ustawienia na cmentarzu Krzyża Katyńskiego. 20 stycznia 1989 r. został znaleziony martwy na plebanii przy ul. Powązkowskiej.
Stwierdzono, że ksiądz spadł z fotela i złamał sobie kark.
Pokazowy proces
27 grudnia 1984 r. przed toruńskim sądem stanęło czterech funkcjonariuszy MSW: kpt. Grzegorz Piotrowski, por. Leszek Pękala i por.
Waldemar Chmielewski – bezpośredni sprawcy zbrodni oraz ich szef płk Adam Pietruszka, zastępca dyrektora Departamentu IV MSW zajmującego się
Kościołem.Prasa publikowała ocenzurowane sprawozdania z rozpraw, były transmisje radiowe i telewizyjne, relacje publikowała też prasa podziemna.
Proces trwał do 7 lutego 1985 r. Oskarżeni, przygotowywani do rozprawy przez przełożonych z MSW, mieli się przyznać się do winy i nie obciążyć
nikogo z kierownictwa resoru.Piotrowski, który ukartował porwanie, bronił się, twierdząc, że śmierć Popiełuszki była wynikiem „zbiegunieszczęśliwych okoliczności” i nie zamierzał go zabić. Dostał karę 25 lat wiezienia, podobnie jak Pietruszka – za podżeganie do porwania i utrudnianie śledztwa.
Łagodniejsze wyroki (14 i 15 lat więzienia) dla Chmielewskiego i Pękali sąd uzasadnił ich skruchą i współpracą w śledztwie.Rok po procesie katom ks. Jerzego zmniejszono kary, Piotrowskiemu i Pietruszce o 10 lat, a Chmielewskiemu i Pękali – o 5 lat. Władza skorzystała z amnestii dla więźniów politycznych.
Oprawcy mają się dobrze
Sprawcy zbrodni byli ludźmi wykształconymi, w pracy dostawali odznaczenia i nagrody.Piotrowski, matematyk, naczelnik wydziału, miał 33 lata i dwoje dzieci. Podczas procesu nie okazywał skruchy. Z więzienia wyszedł w sierpniu 2001 r. Podobno pod zmienionym nazwiskiem mieszka w Łodzi, przez lata zarabiał, pisząc do antyklerykalnych „Faktów i Mitów”.Pękala, inżynier elektronik, miał 32 lata, był bezpośrednim podwładnym Piotrowskiego. Sądził, że wykonuje polecenia najwyższych władz, zapewniał, że żałuje tego, co zrobił. Wyszedł na wolność w 1990 r. Pod
zmienionym nazwiskiem mieszka w Tarnowie.Chmielewski, politolog, miał 33 lata, żonę i dziecko. Podczas procesu słabł, mówił, że ma chore serce. Płakał. Z więzienia wyszedł już w 1989 r. Przyjął panieńskie nazwisko żony, mieszka w Warszawie. Pietruszka w SB służył od 1961 r., w momencie zabójstwa księdza Popiełuszki miał 46 lat. Wyszedł na wolność w 1995 r. Do tej pory
otrzymywał co miesiąc 3900 zł emerytury.
Przyjaciel czy agent
Waldemar Chrostowski to ochroniarz i przyjaciel ks. Jerzego. Od 1982 r. jeździł z nim jako kierowca. Dla jednych okazał się bohaterem, a dla
innych zdrajcą.Był jedynym świadkiem porwania księdza, skuty kajdankami zdołał wyskoczyć z rozpędzonego do 100 km/h samochodu i uciec.
Nie odniósł poważniejszych obrażeń, a kajdanki rozpięły się. Stąd pojawiły się teorie, że był tajnym agentem SB. Ale za oskarżenia na łamach tygodnika „Wprost”, gazeta musiała go przeprosić za zniesławienie. Nie znaleziono dowodów na współpracę z SB. Sam Chrostowski tłumaczył, że jako były komandos i strażak zawsze był sprawny i dlatego udało mu się wyjść bez szwanku.Jak mówił w wywiadach – żyje z poczuciem winy. Nie może sobie wybaczyć, że wyskoczył z pędzącego esbeckiego fiata i zostawił w nim księdza, którego miał chronić. Ale dzięki temu, że się uratował, mordercy zostali zidentyfikowani.Chrostowski w latach 90. pracował w USA dla Barbary Piaseckiej-Johnson, po powrocie był szefem ochrony w Pałacu Kultury. Obecnie jest na emeryturze.
Wielka manifestacja Solidarności
Pogrzeb stał się wielką manifestacją społeczeństwa przeciw dyktaturze Jaruzelskiego. 3 listopada w pożegnaniu zamordowanego kapłana
uczestniczyło około miliona ludzi.Początkowo władze, obawiając się demonstracyjnego pogrzebu, sugerowały, by pochować księdza w Suchowoli, jednak matka Marianna Popiełuszko wskazała na kościół św. Stanisława Kostki. Tam od momentu porwania nieustannie gromadziły się tłumy.
Uroczystości pogrzebowej przewodniczył prymas Józef Glemp. Ołtarz ustawiony został na zewnątrz, nad wejściem do kościoła, poniżej na
katafalku złożona została trumna. Byli artyści, intelektualiści, uczeni, zachodni ambasadorowie, działacze opozycji, delegacje Solidarności z
całego kraju. Trumnę nieśli górnicy, stoczniowcy i hutnicy z Huty Warszawa. Lech Wałęsa takimi słowami pożegnał ks. Jerzego: „Żegnamy Cię,
przyrzekając, że nie ugniemy się nigdy przed przemocą! Przyrzekamy, że odpowiemy prawdą na kłamstwo, dobrem na zło. Solidarność żyje, bo ty
oddałeś za nią swoje życie”.Znajdujący się na terenie kościelnym grobowiec stał się celem pielgrzymek z całej Polski i świata.
Cudowne uzdrowienia
Cuda za wstawiennictwem ks. Popiełuszki rozpoczęły się zaraz po jego męczeńskiej śmierci. Ponad 600 świadectw uzdrowień wraz z udokumentowaniem medycznym znajduje się w urzędzie postulacji w Rzymie.Jednym z cudów jest przypadek Francuza Françoisa Audelana będący
podstawą do kanonizacji. Uzdrowienie miało miejsce 14 września 2012 r., w dniu urodzin ks. Popiełuszki. Chorujący od 11 lat na nietypową przewlekłą białaczkę szpikową 56-letni Audelan był już umierający, gdy przyjmował tego dnia w szpitalu w Creteil sakrament namaszczenia chorych z rąk ks. Bernarda Briena, urodzonego tego samego dnia, 14 września 1947 r., co ks. Jerzy. Ksiądz Brien, wiedząc o tym, zakończył modlitwę
słowami: Jerzy, dzisiaj są twoje i moje urodziny, jeśli możesz coś zrobić dla Francois, to proszę zrób. Dziś jest najlepszy moment. Następnego dnia pacjent wyzdrowiał, komórki rakowe zniknęły, naukowo nie da się wyjaśnić, jak do tego doszło.
Nie ma winnych?
Jeszcze w więzieniu, w czerwcu 1990 r. Pietruszka oskarżył byłego szefa MSW gen. Czesława Kiszczaka i byłego dyrektora Biura Śledczego MSW gen. Zbigniewa Pudysza o to, że nakłaniali go, by nie obciążał w sprawie przełożonych. Rozpoczęte już w wolnej Polsce śledztwo spowodowało
postawienie przed sądem dwóch generałów: byłego dyrektora Departamentu IV Zenona Płatka i szefa SB Władysława Ciastonia. Po ponad dwuletnim procesie, w sierpniu 1994 r., sąd niejednomyślnie uniewinnił obu generałów z zarzutu kierowania zabójstwem ks. Popiełuszki. Ciastoń i Płatek, którzy w areszcie spędzili dwa lata, nie przyznawali się do winy. W 1996 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie zwrócił sprawę sądowi I instancji. Cztery lata później proces Płatka zawieszono z powodu choroby (zmarł latem 2009 r.). Ciastonia z braku dowodów w 2002 r. ponownie uniewinniono. Według sądu, proces nie wykazał, by Ciastoń w ogóle wiedział o „zbrodniczym przedsięwzięciu sprawców zabójstwa”.