Lekarze oskarżeni byli o nieumyślne narażenie na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu 3-letniego Jasia. Po 3 latach walki, sąd w końcu orzekł, iż lekarze popełnili błędy, które doprowadziły do pogorszenia stanu zdrowia dziecka lub źle rozpoznali stan dziecka - podaje tvn24.pl. Co ciekawe, podczas ciągnącej się sprawy, lekarze próbowali obwiniać rodziców dziecka. Twierdzili, że chłopiec nie powinien był trafić na SOR, a do przychodni - czytamy na tvn24.pl. - To nie na pacjencie spoczywa obowiązek zdawania sobie sprawy z sytuacji, z zagrożenia życia; to na lekarzu - jako na gwarancie - spoczywa ten obowiązek zdawania sobie sprawy z powagi sytuacji - mówiła sędzia Małgorzata Drewin. Jak wynika z akt, okazuje się, że każdy z lekarzy mógł poprawić błędy swojego poprzednika. Żaden jednak tego nie zrobił.
Przypomnijmy, że zimą 2008 roku 3-letni Jaś zaraził się ospą wietrzną od brata. Po chorobie doszło do powikłań. Zdesperowani rodzice odsyłani byli od placówki do placówki, a stan dziecka z dnia na dzień się pogarszał. Jaś w końcu zmarł. Zdaniem prokuratury, choć nie ma dowodów, że doprowadzili do śmierci dziecka, popełnili "istotne błędy medyczne" - podaje tvn24.pl.
Zobacz też: Słupsk. Kierowca BMW POBIŁ kursantkę w "elce"!