Józef Oleksy: Sam kupowałem sukienki żonie

2013-06-26 4:00

Premier Donald Tusk (56 l.) fakt kupowania za publiczne pieniądze sukienek dla żony Małgorzaty (56 l.) przedstawił jako oczywistą oczywistość. Co mocno zadziwiło choćby byłego premiera Józefa Oleksego (67 l.) z SLD. - Ja żonie sukienki kupowałem za swoje - zapewnia nas polityk lewicy.

"Jeśli mam reprezentować od czasu do czasu państwo polskie, muszę wyglądać" - miała ogłosić małżonkowi Małgorzata Tusk. I trudno się z tym nie zgodzić. Premier uznał jednak, że skoro tak, to ładne sukienki będą dla jego żony kupowane z funduszy Platformy Obywatelskiej. Co przyznał z rozbrajającą szczerością. Zresztą z tego samego funduszu - w sumie prawie 250 tys. zł - płacono też za garnitury i koszule dla samego Tuska.

W czasach poprzedników premiera byłoby to nie do pomyślenia. Choć w Kancelarii Premiera istniał wtedy fundusz reprezentacyjny (zlikwidowany przez Tuska w ramach "oszczędzania"). - Nie było żadnego kupowania garniturów czy sukienek. Za pieniądze z tego funduszu kupowane były paluszki i napoje na posiedzenia rządu. Opłacane były również służbowe lunche - opowiada Oleksy.

Fakt, że w czasach premierowania Oleksego (1995-1996) byliśmy państwem na dorobku, a nie słynną już "zieloną wyspą". Ale nawet ogłaszane przez premiera Tuska rzekome sukcesy naszej gospodarki nie usprawiedliwiają kupowania markowych garniturów czy sukienek za partyjne (czyli faktycznie publiczne) pieniądze. Jak podkreśla Oleksy, chodzi o zasadę. - Jak ktoś wchodzi do polityki i chce tam być obecny na dłużej, to powinien sam dbać o swój wygląd, a w szczególności o ubiór. Przedstawicieli rządu powinno być stać na kupno markowych garniturów we własnym zakresie - zaznacza znany polityk.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki