Koszmar pod Krosnem

i

Autor: OSP Bytnica

Koszmar pod Bytnicą. Żona spędziła noc ze zwłokami męża NOWE FAKTY

2018-09-17 20:17

Koszmar! Całą noc, zakleszczona we wraku auta Beata (26 l.) spędziła obok zwłok swego męża Wojtka (27 l.). Rankiem przybyli strażacy. Zmasakrowane zwłoki mężczyzny dostrzegli od razu. Dopiero po chwili z wnętrza roztrzaskanego forda usłyszeli chiche kobiece jęki.

To była para jak z bajki. Ona, piękna brunetka, on przystojny szatyn. Mogli się podobać. Coś w tym idealnym związku zaczęło się jednak psuć, kiedy dziewczyna rozpoczęła pracę w Niemczech. Wojtek z synem pozostał na miejscu, w Bytnicy woj. lubuskie. Wioska jest mała, więc w minioną sobotę wiele osób widziało, jak się kłócili. Wieczorem ich mondeo stało chwilę przed sklepem, a później auto zamiast do centrum, gdzie mieszkali, ruszyło w boczną, utwardzoną drogę w kierunku pobliskiego jeziora. Dlaczego? Tego nie dowiemy się już nigdy.

Drzewa w szalonym tempie migotały w świetle reflektorów. I wtedy, przed północą, nagle na szutrowej nawierzchni fordem zakręciło. I to z taką siłą, że obrócił się dookoła swej osi i bokiem, od strony pasażera, tam gdzie siedziała Beata, uderzył w rosnące akurat w tym miejscu trzy zrośnięte brzozy. Siła uderzenia była tak wielka, że drzewa weszły w karoserię jak w masło zatrzymując się na wysokości drążka skrzyni biegów. Wojtek zginął na miejscu. Jego strasznie pokiereszowana żona została unieruchomiona wśród poskręcanych blach. Przytomna! Mogła ruszać tylko rękoma. Za mało, aby sięgnąć po telefon. Zrozpaczona rozglądała się dookoła. Wołała. Ale nikt nie odpowiadał. Koszmarne cierpienia trwały całą noc. Umysł nie jest w stanie pojąc co czuła leżąc tak samotna obok Wojtka.

Dopiero rankiem samochód znalazł grzybiarz i poinformował policję, że widzi rozbite auto, a w nim mężczyznę. Kilka minut później na miejscu byli strażacy z Bytnicy. Auto było tak zmiażdżone, że początkowo sądzili, iż zginął tylko kierowca. - Dopiero po chwili spod sterty blach usłyszeliśmy ciche pojękiwania - wspomina druh Wojciech Gębka.

Beatę udało się wyciągnąć dopiero, gdy ściągnięto ciężki sprzęt do cięcia blach. Przez cały czas był z nią kontakt. W końcu dzielna kobieta odleciała helikopterem do szpitala w Zielonej Górze. Niestety. tam zmarła. W jednej chwili historia cudownej, pięknej rodziny rozsypała jak domek z kart.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki