W sierpniu ubiegłego roku słupy ogłoszeniowe w Łodzi pokryte zostały plakatami z wizerunkiem Danuty T. i napisem "Zaginęła". Kobieta wyszła z domu 12 sierpnia. Mamie powiedziała, że idzie na spotkanie ze znajomym do jednego z centrów handlowych. Do domu już nie wróciła.
W rzeczywistości pojechała do mieszkania Krzysztofa i Marty K., z którymi nawiązała znajomość przez Internet. Oprócz małżonków w mieszkaniu były także ich dzieci w wieku 2 i 5 lat. Kiedy Krzysztof K. zadawał ciosy młotkiem, a jego żona dusiła panią Danutę, bawiły się w pokoju obok.
Po zabójstwie państwo K. zawinęli ciało w dywan i pod osłoną nocy wyrzucili na śmietnik. Następnego dnia śmieciarka wywiozła zwłoki na wysypisko.
Małżonkowie sprzedali auto należące do swojej ofiary. Próbowali też zarobić na zrabowanych kobiecie dwóch telefonach komórkowych i nawigacji samochodowej. Jeden z aparatów chcieli sprzedać na portalu aukcyjnym. Tam wypatrzyła go dobra znajoma Danuty T. Zawiadomiła policję. Dzięki temu zabójczy duet wpadł w ręce śledczych. Na wysypisku odnaleziono też ciało zamordowanej.
- Mieliśmy bardzo trudną sytuację materialną. Byliśmy bez pieniędzy, a mieliśmy dzieci na utrzymaniu - tłumaczył podczas przesłuchania Krzysztof K. Teraz jemu i jego żonie grozi dożywocie.