Maria Kaczyńska - miała wielkie serce i poczucie humoru

2010-04-14 2:12

Lech Kaczyński (†61 l.) mówił do niej Maryla. Znajomi w szkole nazywali ją Muszką, choć sama dodawała, że czasem wręcz „Muchą tse-tse”. Dla większości z nas była jednak Panią Prezydentową. Jaka naprawdę była Maria Kaczyńska (†67 l.)? Wszyscy, którzy ją znali, mówią zgodnie – nigdy nie przestała być zwyczajną, skromną i ciepłą kobietą. Z wielkim poczuciem humoru i dystansem do siebie.

– Gdy mnie poznała, żartowała z mojego nazwiska. O, przyszedł pan Drab. Prezydent ją wtedy prostował: „Marylko, uspokój się, to jest pan Draba, nie Drab”. Ale szybko okazało się, że Prezydentowa po prostu żartuje... – wspomina Pierwszą Damę były wiceszef Kancelarii Prezydenta Robert Draba (40 l.).

– Jakiś czas temu, w sobotę rano, zadzwonił do mnie Prezydent – opowiada rzecznik PiS Adam Bielan (36 l.), b. bliski współpracownik Prezydenta Kaczyńskiego. – W swoim stylu zaprosił mnie do Pałacu Prezydenckiego: „przyjeżdżaj szybko!” Powiedziałem, że jestem w dżinsach, w koszuli i zapytałem, czy mogę w takim stroju przyjechać. Prezydent nie widział problemu. Wsiadłem do auta i przyjechałem do Pałacu. Gdy wchodziłem przez sekretariat, Pani Maria widząc mnie, powiedziała, że w takich spodniach absolutnie nie wejdę do Prezydenta. Nie chciała słuchać, że Prezydent zgodził się na to. Po chwili okazało się, że żartuje i mnie wkręca... – z łezką w oku dodaje Bielan.

Znajomi Pierwszej Pary podkreślają, że tworzyli zgrane małżeństwo. Oboje mieli też swoje tajemnice. Pani Maria zdradziła jakiś czas temu Bielanowi jedną z nich. 

- Oboje przepadali za swoim psem szkockim terierem Tytusem, który niedawno odszedł. Gdy Tytus widział swoje odbicie w lustrze, potrafił głośno szczekać i gryźć. Pani Maria opowiadała mi, że w takim szale kilka lat temu rozszarpał Prezydentowi łydkę. Leszek musiał jechać do szpitala i miał założone szwy. Ale nigdy nie chciał się do tego przyznać, a Tytus nie poniósł żadnej kary - wspomina Bielan.

O przeszłości pani Marii krążyły legendy. Pierwsza Dama w kilku ostatnich wywiadach opowiedziała jednak o wszystkim.

Urodziła się w Machowie pod Kazimierzem Dolnym. Dostała dwa imiona Maria i Helena. To drugie po swoich babciach. Pierwsze wspomnienia z dzieciństwa ma jednak z leśniczówki w Borach Tucholskich. Tam, w okolicach Złotowa pracowali jej rodzice. Tata Czesław był leśniczym, mama Lidia nauczycielką. Państwo Mackiewiczowie pochodzili z Wileńszczyzny. Byli spokrewnieni z rodziną znanych literatów Józefem (†83 l.) i Stanisławem "Catem" (†70 l.) Mackiewiczami.

Mała Maria od początku wzrastała w duchu patriotycznym. Tata był żołnierzem Armii Krajowej. Stryj Witold został zamordowany w Katyniu przez NKWD. Drugi brat ojca, Józef, walczył pod Monte Cassino. Kolejnego stryjka zamordowali bolszewicy na Wileńszczyźnie...

- Zawsze wiedziałam, że był Katyń, bo w domu się o tym mówiło. Wychowałam się patriotycznie i rodzinnie - podkreślała Pierwsza Dama w wywiadzie dla miesięcznika "Sukces".

Marysia urodziła się z wadą serca. Nie mogła biegać, męczyło ją szybkie chodzenie. Wówczas rodzice postanowili przeprowadzić się do Rabki-Zdrój. Tamtejszy klimat służył bowiem chorowitej dziewczynce.

- Byłam dzieckiem chowanym pod kloszem, ale nie rozpuszczonym. Wcale nie dostawałam więcej pieszczot i prezentów niż mój brat Konrad - wspominała Maria Kaczyńska.

W Rabce przyszła Pani Prezydentowa skończyła liceum. Oczywiście była prymusem.

- Zawsze miała uczesane kucyki, czasem plotła warkocze. Często bywała zakatarzona - wspominają ją znajomi ze szkoły. - Nazywaliśmy ją "Muszka".

Na studia wybrała odległy Sopot. Tam w Wyższej Szkole Ekonomicznej studiowała handel zagraniczny. I właśnie w Trójmieście w 1976 roku poznała Jego - Lecha Kaczyńskiego (†61 l.), przyszłego małżonka i Prezydenta Polski.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki