Mieszkańcy podlaskiej wsi: Urzędnicy zmienili naszą wieś w śmierdzącą chlewnię

2018-05-10 5:00

W środku wsi Załuskie Kościelne na Podlasiu ojciec i syn wybudowali wielkie chlewnie i paszarnię dla tuczników. Mieszkańcy mają dość smrodu i bałaganu. Od lat zgłaszają w kolejnych urzędach, że nie wszystko odbywa się zgodnie z prawem i proszą w tej sprawie o interwencję. Co na to urzędnicy? Zapytaliśmy ich o to.

O gehennie mieszkańców Załuskich Kościelnych (woj. podlaskie) pisaliśmy już dwukrotnie. W 2006 r. w środku wsi powstała olbrzymia chlewnia. Jej właściciel Grzegorz Osmólski (55 l.) zapewniał, że zastosuje najnowocześniejsze rozwiązania, by nie była uciążliwa. Zdaniem mieszkańców wsi obietnicy nie dotrzymał. - Smród jest nie do wytrzymania. Z chlewni wypuszczane są gazy, a gnojowica wylewana na pola. Chorują starzy i młodzi - tłumaczą. W ubiegłym roku syn inwestora Maciej (28 l.) rozpoczął budowę jeszcze większej chlewni. Ale czarę goryczy przelała następna inwestycja ojca - gigantyczna paszarnia dla tuczników.

- Wybudowali fabrykę w środku wsi, a nikt nas nie pytał o zdanie - złoszczą się mieszkańcy. Twierdzą, że ojciec i syn rozdzielili pomiędzy siebie inwestycje, by ominąć przepisy prawa, a w rzeczywistości prowadzą wspólne przedsiębiorstwo. - Od lat piszemy do wszystkich możliwych urzędów, błagamy o pomoc. Nikt się z nami nie liczy - mówi sołtys wsi Elżbieta Moczulska (44 l.).

"Super Express" skierował pytania do trzech kluczowych w tej sprawie urzędów: Starostwa Powiatowego w Bielsku Podlaskim, Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska oraz Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Białymstoku. Z odpowiedzi, jakie uzyskaliśmy, wynika, że w naszym kraju wciąż obowiązuje gąszcz nieludzkich przepisów i panuje urzędnicza spychologia. Jak się okazuje, kolejne urzędy wydawały swoje opinie i zgody głównie w oparciu o dokumentację przedłożoną przez inwestorów lub... inne urzędy. Każdy z nich, powołując się na niezliczoną liczbę obowiązujących przepisów, twierdzi, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Żaden urzędnik jednak nigdy nie pojechał do wsi, by osobiście zbadać problem. Hałas lub zagrożenie wybuchem? Z dokumentów to nie wynika. Smród? Nie ma przepisów, które to regulują. Rozwalone drogi? Przecież każdy może z nich korzystać. Bałagan? To nie nasza kompetencja. Lokalizacja chlewni w środku wsi? Tak było w planach zagospodarowania przestrzennego gminy. Zagrożenie epidemiologiczne i ASF? Tym się nie zajmujemy... Po co zatem, jeśli nie dla zwykłych ludzi, są te urzędy?

Placki ziemniaczane - proste, pyszne i niedrogie- mogą mieć wiele wcieleń! Sprawdź przepis!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki