miroslaw skowron

i

Autor: "Super Express"

Mirosław Skowron: Cisza wyborcza a brak honoru Fornalika

2013-10-13 1:32

Telewizyjne stacje informacyjne weszły w fazę nazywaną ciszą wyborczą. Całe szczęście dla nich, że Waldemar Fornalik przegrał w piątek z Ukrainą podwójnie – jako trener i jako człowiek i można zająć się nim. Przegrał jako trener 0-1 tracąc szansę awansu na mistrzostwa, choć miał lepszych piłkarzy niż Beenhakker i Engel. Fornalik przegrał też jednak jako człowiek.

Gdyby ktoś chciał wiedzieć, honor Fornalika jest do kupienia za jakieś 260 tys. zł. Tak jak Franciszek Smuda Fornalik okazał się bowiem Dyzmą. Facetem, który oznajmił, że „wypełni kontrakt do końca”. Wyłącznie po to, żeby uciułać kolejne dwa miesiące pensji (a później zapewne „do banku i na procent, i na procent”...).

Gdyby Fornalik nie okazał się Dyzmą, z tematami byłoby jednak krucho. Byle news (byle nie polityczny) rozdęty do rozmiarów wydarzenia, przeciąganie transmisji z błahostek, na które nigdy w normalny dzień nie wysłałoby się kamery. Tak wygląda w stacjach informacyjnych cisza wyborcza.

Cisza wyborcza to jeden z mitów, który nie wiadomo po co, ale siłą rozpędu wpisany kiedyś do prawa obowiązuje w nim nadal. Podobnie jak inny głupi zapis o odpowiedzialności karnej za obrazę głowy państwa. To, że coś jest zapisane w prawie nie oznacza wcale, że nie powinno się tego z prawa wyrzucić jako zapisu to prawo zaśmiecającego.

Cisza wyborcza to także idiotyczny przeżytek i to z kilku powodów. Po pierwsze w dobie internetu jest to kompletny nonsens, gdyż żaden z portali nie będzie na dwa dni wyłączał tekstów, które w jakikolwiek sposób odnoszą się do bieżącej polityki. Zapis o ciszy wyborczej jest zatem zapisem martwym, gdyż te teksty normalnie „wiszą” w sieci, a jak tłumaczy każdy wykładowca prawa – najgorszą sytuacją jest to, kiedy jakieś obowiązujące prawo jest martwe i nie można go egzekwować.

Cisza wyborcza w kraju o ustabilizowanej już demokracji oznacza też niestety traktowanie wyborców (a więc dorosłych ludzi) jak idiotów. Oczywiście rozumiem siłę jaką ma agitacja wyborcza i reklama, ale trudno przypuszczać, by wyborca idący do lokalu rzucił ostatni raz okiem na ekran telewizora (albo dostał do ręki ulotkę) i stwierdził: a co tam, ta kobieta ma taką fryzurę i garsonkę, że jednak zmieniam zdanie na jej temat.
Cisza wyborcza funkcjonuje głównie w krajach (i taki był powód pojawienia się jej w Polsce) w których demokracja dopiero raczkuje.

Oczywiście ktoś zrobi research i wytknie mi, że istnieje też np. we Francji od lat 70. Tak istnieje też we Francji i jest tam krytykowana jako idiotyzm, który należy zlikwidować. Francja ma jednak to do siebie, że w tamtejszej rzeczywistości funkcjonuje wiele głupich pomysłów, których bynajmniej nie chciałbym przenosić na polski grunt. Jak choćby wyrzucanie bezrobotnych (i mniejszości etnicznych, co tam często na jedno wychodzi) do gett. Betonowych pustyń, które zbudowano dla nich kilkadziesiąt kilometrów od miast, żeby nie pałętali się po dzielnicach „normalnym Francuzom”.

Zdaję sobie sprawę z tego, że apel o wyrzucenie ciszy wyborczej z prawa to apel z małymi szansami powodzenia. Musiałyby go wprowadzić w życie partie rządzące (niezależnie od tego, jakie obecnie rządzą), a cisza działa na ich korzyść. Podobnie jak małe szanse na powodzenie miał apel o wyrzucenie zapisu o procesach karnych za obrazę głowy państwa. Szansy upatruję jednak w tym, że wielu polityków uwielbia bywać w mediach. Są zakochani w swojej nieustannej obecności przed kamerami. I być może ten jeden dzień, w którym przed kamerą zasiąść nie mogą i ich próżność nie będzie mile połechtana przeważy i doprowadzi do zlikwidowania ciszy wyborczej?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki