Ksiądz Ryszard Pruczkowski to wybitny strzelec. Potrafi trafić kulą na komorę, czyli prosto w serce. - Upolowałem łąnię daniela, kozę, koźlaka. Tyle z grubej zwierzyny. Raz w roku poluję na bażanty – mówi z dumą ksiądz myśliwy, członek Polskiego Związku Łowieckiego.
- Ksiądz Myśliwy ? I strzela ? - często słyszy te pytania. Zawsze tłumaczy: 5 przykazanie - nie zabijaj, dotyczy człowieka – powtarza. Zwierzyna w lesie ginie w o wiele bardziej humanitarnych warunkach niż w rzeźni - dowodzi kapłan. - Bo myśliwy strzela do celu w warunkach gwarantujących skuteczność strzału, aby zwierze padło w ogniu, i nie męczyło się - wyjaśnia. Pruczkowskiemu na polowaniach trafia się też ustrzelić grzesznika. - Z takiego strzału jestem wyjątkowo zadowolony - mówi.- Bo przecież moje życie to bycie księdzem. Od małego odprawiałem msze w maminym fartuchu i zawsze głosiłem kazania – wspomina. Choć już 37 lat jest księdzem, to nie miał ani jednego dnia, nawet i godziny, żeby żałował.
- Nieraz księżom wydaje się, że mają monopol na rację. A to ludzi doprowadza do szału. Szczególnie , gdy widzą, jak godności kościelne, stopnie naukowe przysłaniają księżom Boga – mówi o braciach po fachu. - Ludzie najbardziej cenią nas za to, czy umiemy z nimi rozmawiać, czy mamy dla nich czas, czy potrafimy ich wysłuchać i zrozumieć. Pruczkowski jest właśnie takim księdzem, z którym chciałoby się powiedzieć, że można nawet konie kraść.