Na Westerplatte powinni przybyć przedstawiciele naszych aliantów

2009-08-28 5:00

W modelowej sytuacji 1 września u boku Prezydenta RP i Premiera RP stać powinni przywódcy Wielkiej Brytanii, Francji i USA - mówi Janusz Kurtyka, prezes Instytutu Pamięci Narodowej.

"Super Express": - IPN opublikował raport na temat losów polskich obywateli w czasach II wojny światowej. Co uznałby pan za najistotniejszą jego część?

Janusz Kurtyka: - Najważniejsze jest to, że polska nauka zdobyła się wreszcie na podsumowanie kilkudziesięcioletniego, rozproszonego dorobku w kwestii strat Polski i prześladowań naszych obywateli w czasie wojny. Po drugie, dopracowaliśmy się przybliżonej liczby ofiar, które szacujemy na 5,6 -5,8 mln. Oczywiście, jest to stan naszej wiedzy na dziś. Po trzecie, raport jest istotny, gdyż IPN jest instytucją państwową. Oznacza to, że publikacja o rozmiarze strat wśród naszych obywateli jest stanowiskiem polskiego państwa. Istotne jest też to, że zawiera szereg studiów szczegółowych składających się na listę ofiar.

- Skoro jest to stan wiedzy na dziś, ta liczba nie jest jeszcze ostateczna?

- Może pojawić się korekta w dwóch kierunkach. Wciąż mamy przed sobą badania, które przybliżą straty wśród obywateli II Rzeczpospolitej innych narodowości niż polska bądź żydowska. Chodzi o Ukraińców, Białorusinów, Cyganów, Niemców i innych. Najdokładniejsze badania prowadzono do tej pory nad eksterminacją Żydów i Polaków.

- Grubo ponad 5 mln ofiar Polaków z niemieckiej ręki nie jest zaskoczeniem. Inaczej z zamordowanymi przez Rosjan - 150 tys. może się wydawać liczbą zaniżoną. Na ile możemy być pewni tych badań? Historycy od lat podkreślają problemy z dotarciem do dokumentów w archiwach rosyjskich.

- Podkreślam, że wyliczenia oznaczają to, co byliśmy w stanie udokumentować. W tej liczbie nie mogły zostać ujęte wszystkie ofiary śmiertelne, które były związane z wywózkami w głąb Związku Sowieckiego. Określenie śmiertelności w tej grupie jest naprawdę trudne. Tu odesłałbym do książki i szkicu prof. Materskiego, który koordynował badania strat pod okupacją sowiecką. Różnica wynika jednak z tego, że obie dyktatury były ludobójcze, ale eksterminowały Polaków w inny sposób. Sowieci byli ideologicznie zainteresowani szybką likwidacją tylko jednej grupy polskiego społeczeństwa, a więc jego elit, inteligencji. Chcieli efektywnie wymordować tych, którzy byliby w stanie pokierować społeczeństwem. Cała reszta miała być represjonowana, by zmienić ją w bezwolną masę. Niemcy byli zaś zainteresowani eksterminacją rasową, dlatego najpierw wymordowali obywateli II RP narodowości żydowskiej, w drugiej kolejności los taki czekał Polaków.

- Cztery lata temu ówczesny wicemarszałek Donald Tusk odczytał odezwę Sejmu do rządu. Politycy apelowali w niej o podsumowanie nie tylko ofiar śmiertelnych podczas okupacji niemieckiej, ale tak-że strat materialnych. Czy IPN myślał o podobnej akcji?

- To musiałoby być większe przedsięwzięcie, w skali ogólnopaństwowej. I Instytut mógłby wziąć w tym udział. Taki projekt z udziałem ministerstw, Głównego Urzędu Statystycznego byłby bardzo pożyteczny.

- Zbliżają się obchody 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej - rocznicy, o której Polska musi przypominać światu. Tymczasem słychać już, że niektórzy polscy politycy nie będą chcieli poruszać kwestii, które mogłyby zadrażnić stosunki z Rosją. Wygląda na to, że pewne słowa w obecności Putina nie padną.

- Nie ma powodu, by w jakichkolwiek oficjalnych wypowiedziach przemilczano prawdę historyczną. Świętując rocznicę symbolizującą napaść niemiecką na Polskę, z którą związana była kolejna - sowiecka, nie może tego zabraknąć. To jest, obchodzona w Polsce, rocznica podwójnej agresji na kraj, który nie chciał wojny. W przeciwieństwie do agresorów, którzy widzieli w niej korzyści. Podkreślenie tego powinno być oczywiste.

- Mówimy o obecności zagranicznych przywódców, ale obok kanclerz Merkel i premiera Putina zabraknie istotnych polityków z Francji, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Przy takich obchodach zakrawa to na demonstracyjne lekceważenie.

- W modelowej sytuacji 1 września na Westerplatte, u boku Prezydenta RP i Premiera RP stać powinni przywódcy Wielkiej Brytanii i Francji, czyli krajów, które przystąpiły do wojny z Hitlerem w sojuszu z Polską. Także prezydent USA jako największy sojusznik wolnego świata, który tę wojnę wygrał. Obecność kanclerza Niemiec i premiera Rosji byłaby wówczas naturalna jako dowód pogodzenia się Europy samej ze sobą po paroksyzmach II wojny światowej i zimnej wojny.

Janusz Kurtyka

Historyk, prezes Instytutu Pamięci Narodowej

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki