Było sobotnie popołudnie, gdy Krystianek z trzema kolegami spotkał się nad małym zamarzniętym stawem niedaleko Żubrowa (woj. lubuskie). Płytki staw jest tutaj miejscową atrakcją. Latem dzieci się w nim kąpią, zimą ślizgają jak na lodowisku.
Krystianek na lód wszedł pierwszy
Krystianek wszedł na lód, tafla zatrzeszczała i chłopiec runął do lodowatej wody. - Jeden z chłopców próbował wyciągnąć kolegę, ale sam również wpadł, dlatego jeszcze jeden chłopiec interweniował - mówi Stanisław Przybylski z policji w Sulęcinie (woj. lubuskie). Niestety, Adam K. (14 l.) wyciągnął ze stawu tylko swojego brata Jasia (11 l.). - W trójkę stali jeszcze chwilę nad stawem, a gdy nie widzieli już kolegi, poszli do domów - mówi rzecznik policji.
Przeczytaj koniecznie: Poznań: Trzynastolatek utonął w jeziorze
Zszokowani chłopcy nikomu nie powiedzieli o tragedii. Zaszyli się w swoich domach i nawet, gdy rodzice Krystiana z policją szukali zaginionego chłopca, nie zdradzili swojej tajemnicy. - Byli w szoku - tłumaczą ich teraz matki. W tym samym czasie sprowadzony na miejsce policyjny pies od razu podjął trop i zaprowadził policjantów nad przeklęty staw.
Ciało chłopca znaleziono w nocy
- To były najgorsze chwile mojego życia. Jestem zdruzgotana i załamana, mój świat legł w gruzach - mówi mama chłopca. Krystian był grzecznym, spokojnym, uczynnym i wyjątkowo wrażliwym chłopcem. Co niedzielę służył jako ministrant. - Nie możemy zrozumieć, dlaczego ci chłopcy nie wzywali pomocy. Bardzo blisko byli dorośli, pomogliby mojemu synkowi. Gdyby tylko wezwali pomoc... - mówi załamany ojciec chłopca. - O tym, czy sprawą chłopców, którzy nie poinformowali o tragedii, zajmie się sąd dla nieletnich, w najbliższym czasie zdecyduje prokurator - mówi rzecznik policji.