Ofiary wypadku w krakowskiej dyskotece zapowiadają walkę o odszkodowania

2011-11-09 3:00

To cud, że nikt nie zginął. W katastrofie budowlanej, do której doszło w jednej z krakowskich dyskotek, rannych zostało 29 osób. Większość z nich zamierza ubiegać się o odszkodowania. - Niech mi zapłacą za połamaną nogę - mówi Andrzej Siódmiak (19 l.) z Mielca, student I roku Akademii Ekonomicznej w Krakowie, jeden z poszkodowanych.

- Pamiętam przeraźliwe krzyki, strach i ból - wspomina Andrzej. - Poleciałem na półpiętro. Na mnie spadali ludzie... - opowiada. - Okazało się, że mam złamaną nogę.

Chłopak, tak jak ponad 1500 innych osób, bawił się w klubie muzycznym przy ul. Wielopole. Około godziny 2.30 w niedzielę z kolegami postanowił się trochę przewietrzyć. Wyszedł na korytarz. Stanął na schodach, a te zawaliły się.

Student z Podkarpacia uważa, że należy mu się odszkodowanie. - Moi koledzy, którzy brali udział w tej katastrofie, też o tym myślą - mówi.

Przyczyny zdarzenia bada prokuratura. Do zawalenia się schodów doszło po tym, jak je... wyremontowano. Uszkodzenie w czasie remontu - to hipoteza, którą rozpatrują biegli.

Podobne zdanie na temat przyczyn katastrofy mają strażacy. - Remontowane schody były obłożone piaskowcem - mówi brygadier Andrzej Siekanka z małopolskiej straży pożarnej. - Wtedy też zostały zamontowane na krawędzi stopni metalowe kątowniki. Być może podczas wiercenia otworów została osłabiona konstrukcja schodów.

Kamienica, w której mieszczą się 4 kluby muzyczne, jest w opłakanym stanie, a schody zostały przeciążone. Na imprezie bawiło się ponad 1500 osób, a dopuszczalna liczba to 200.

Mieszkający w USA właściciel budynku cztery lata temu dostał zakaz urządzania tu dyskotek, ale skutecznie od niego się odwoływał.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki