Ojciec księdza gwałciciela przewraca się w grobie

i

Autor: archiwum se.pl

Ojciec księdza gwałciciela przewraca się w grobie

2013-07-25 4:00

Jako dziecko Andrzej W. (37 l.), dominikanin, któremu gdańska prokuratura zarzuca zgwałcenie Kamili Z. (19 l.), był dumą rodziców. Jednak po kilku latach pobytu w klasztorze stał się największą zgryzotą. Nie zważając na swój duchowny stan, pił, awanturował się, zaczepiał kobiety. - Ojciec wielokrotnie wypominał to synowi. Chciał, żeby się zmienił. Na nic. W końcu niespełna półtora roku temu zmarł - mówią sąsiedzi rodziny W.

None

Andrzej W. wychował się w Szczecinie w pobożnej rodzinie. Rodzice regularnie zaprowadzali go do kościoła. Ku ich zadowoleniu został ministrantem, a po liceum wstąpił do zakonu dominikanów. Trafił do szczecińskiego klasztoru. W 2003 roku został wyświęcony. Wtedy nikt nie przypuszczał, że nie będzie potrafił żyć zgodnie z bożymi przykazaniami. Ukrywał swoją drugą naturę, swoje słabości i grzechy, ale w końcu dostrzegli je najbliżsi i sąsiedzi.

Jedna z sąsiadek rodziców Andrzeja W. pamięta jego kłótnie z ojcem, który nie mógł się pogodzić z tym, że syn pije, zachowuje się niewłaściwie i najzwyczajniej jest mu za niego wstyd. - Powodów do tego wstydu syn przysparzał wiele - mówi kobieta. - Był zakonnikiem, a widywałam go pod wpływem alkoholu. Późną nocą przyjeżdżał autem do rodziców. Pijany na klatce robił dużo hałasu. Zaczepiał młode dziewczyny, podszczypywał. Ale nie sądziłam, że może posunąć się aż tak daleko i zgwałcić kobietę. Jak o tym pomyślę, to jestem przekonana, że jego ojciec, naprawdę poczciwy człowiek, który w cierpieniu zmarł na raka, przewraca się teraz w grobie - dodaje.

O Andrzeju W. nie chciał rozmawiać o. Maciej Biskup, przeor klasztoru dominikanów w Szczecinie, z którego w marcu ubiegłego roku Andrzej W. został przeniesiony do Gdańska. Powodem miały być problemy z psychiką i nadużywanie alkoholu.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki