Ojciec zakatowanego Szymonka zrzuca winę na matkę. "Musi zgnić w więzieniu!"

2013-10-18 18:23

"Mów, że to ona była zła, a nie ja" – tak Jarosław R. współoskarżony o zabójstwo małego Szymonka instruował z aresztu swoją matkę jak ma zeznawać. Winą chciał obciążyć swoją byłą partnerkę Beatę Ch. Jak pisze gazeta.pl, treść listów ujawnił w piątek Sąd Okręgowy w Katowicach.

 

Jarosław R., współoskarżony o zabójstwo syna Szymona, wysyłał swej matce z aresztu listy, w których instruował ją, że ma w zeznaniach obciążać jego byłą partnerkę, Beatę Ch. Treść listów ujawnił Sąd Okręgowy w Katowicach, przed którym toczy się proces w sprawie śmierci dziecka.
Rodzice Szymona nie przyznają się do zbrodni i wzajemnie obciążają się winą. Proces ruszył na początku września.
Beata Ch. ma dzisiaj odpowiadać na pytania sądu. Wcześniej jej obrońca wnioskował o pozbawienia matki Jarosława R. statusu oskarżycielki posiłkowej. Ma to związek z listami, które wysłał on matce z aresztu z pominięciem sądowej cenzury. Ma on w nich namawiać kobietę do mataczenia. Na wniosek mec. Michała Ergietowskiego sąd odczytał pisma Jarosława R., znalezione w mieszkaniu jego matki.
"Mów, że to ona była zła, a nie ja"
Oskarżony pisał do Zenobii R. m.in., że nie zabił dziecka, Beatę Ch. nazywa "szmatą", która "musi zgnić w więzieniu". Oskarżony miał pretensje do swej matki, że dotychczas składała zeznania nie po jego myśli. Nakłaniał Zenobię R., by nie mówiła przed sądem, że był agresywny, kłótliwy i krzyczał na dzieci. Chciał, by babcia nastawiła dzieci przeciwko Beacie Ch. Instruował też matkę, by zeznała, że siostry Szymona pytają o niego, a nie Beatę Ch. "Mów, że to ona była zła, a nie ja" - napisał. Prosił też, by wpłynęła na innych świadków.
Jarosław R. przyznał przed sądem, że to on jest autorem listów znalezionych w domu matki. Oświadczył, że napisał w nich prawdę. Jego adwokat mec. Andrzej Herman nie chciał odnosić się do treści listów. Powiedział tylko, że bycie obrońcą jest "obowiązkiem, czasem bardzo trudnym, wiążącym się z brakiem komfortu lub dyskomfortem".
Sąd nie popiera wniosku prokuratora
Prokurator Arkadiusz Jóźwiak powiedział, że nigdy wcześniej nie spotkał się z sytuacją, by oskarżony w tak bezpośredni sposób nakłaniał świadka do określonych zeznań. Poparł wniosek mec. Ergietowskiego o pozbawienie Zenobii R. statusu oskarżycielki posiłkowej.
Sąd uznał jednak, że nie ma ku temu podstaw. - Powodem nie może być wysłanie jej listów z pominięciem procedury, a Zenobia R. nie musi stosować się do ich treści - powiedział sędzia Bartłomiej Witek. Przypomniał, że sąd ocenia wiarygodność każdego świadka.
Tragedia małego Szymona
Według ustaleń śledczych 24 lutego 2010 r. Jarosław R. mocno uderzył syna Szymona w brzuch, co skutkowało pęknięciem jelita cienkiego. Dziecko miało też inne obrażenia - sińce na twarzy, plecach i w okolicy nerek, rozciętą wargę. Po uderzeniu w brzuch jego stan pogarszał się z minuty na minutę: gorączkował, wymiotował, miał biegunkę i nie przyjmował pokarmu. 27 lutego Jarosław R. miał zadać dziecku kolejny silny cios pięścią w brzuch. Tego samego dnia Szymon zmarł.
Rodzice próbowali reanimować Szymona, ale na pomoc było już za późno. Jeszcze w dniu śmierci zwłoki syna przewieźli samochodem do Cieszyna, gdzie porzucili je w stawie. Policja długo nie mogła ustalić, kim jest znalezione w stawie dziecko. Rodziców chłopca zatrzymano dopiero w czerwcu 2012 r. Prokuratura przyjęła, że rodzice godzili się na śmierć dziecka, nie udzielając mu pomocy mimo konieczności natychmiastowego podjęcia leczenia. Grozi im dożywocie.

 

Właśnie przed tym sądem toczy się proces w sprawie śmierci 2-letniego Szymonka z Będzina. Oskarżeni rodzice próbują zrzucać winę na siebie nawzajem.

Co można wyczytać w ujawnionych listach? Jak pisze gazeta.pl, Jarosław R. nazywa Beatę Ch. "szmatą", która "musi zgnić w więzieniu". Oskarżony miał pretensje do swej matki – Zenobii R., że złożyła zeznania nie po jego myśli. Chciał, by zataiła przed sądem, że był agresywny i krzyczał na dzieci. Co więcej, chciał też, by babcia nastawiła dzieci przeciwko Beacie Ch.

Przed sądem oskarżony przyznał, że jest autorem listów. Co wiecej – powiedział, że napisał w nich prawdę. Jak stwierdził prokurator, nigdy wcześniej nie spotkał się z sytuacją, by oskarżony tak bezpośrednio nakłaniał świadka do określonych zeznań.

CZYTAJ TEŻ: Ukradli mu akta tuż przed rozprawą! Jak teraz będzie bronił matki Szymonka?

Jak ustaliło śledztwo, 2-letni Szymonek przed śmiercią był katowany – na całym ciele miał sińce... 24 lutego 2010 r. Jarosław R. miał uderzyć dziecko w brzuch tak mocno, że pękły mu jelita! Stan małego pogarszał się bardzo szybko – gorączkował, wymiotował i nie jedł. Mimo to, po trzech dniach Jarosław R. miał znów uderzyć go w brzuch! Tego dnia chłopczyk zmarł.

Tuż po śmierci rodzice przewieźli ciałko synka do Cieszyna i wrzucili je do stawu! Tam zwłoki znalazła policja. Długo nie było wiadomo kim jest "chłopiec z Cieszyna", jak nazywały go media. Został pochowany bezimiennie. Po ponad dwóch latach, w czerwcu 2012 r., udało się namierzyć i zatrzymać rodziców. Teraz grozi im dożywocie.

CZYTAJ KONIECZNIE: Szymonek z Będzina zakatowany, bo przeszkadzał ojcu w czasie relaksu!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki