Czarna Białostocka: Sylwia Mickiewicz uratowała sąsiadów z pożaru

2011-04-18 10:34

Tylko dzięki tej kobiecie nikt nie zginął w pożarze, który nocą strawił dom w Czarnej Białostockiej na Podlasiu. Sylwia Mickiewicz (32 l.) biegała od drzwi do drzwi i budziła sąsiadów. - Bałam się, dym gryzł mnie w oczy, ale było warto - opowiada kobieta. - Wszyscy ocaleli.

Było grubo po północy, kiedy pani Sylwia usłyszała podejrzane trzaski. Razem z czwórką dzieci i matką kobieta mieszka w wielorodzinnym domu socjalnym. Podobnym do tego, który dokładnie dwa lata temu spłonął w Kamieniu Pomorskim. Wtedy jednak w pożarze zginęły aż 23 osoby...

- Kiedy wyjrzałam na klatkę schodową, zmartwiałam z przerażenia - opowiada Sylwia Mickiewicz. Na piętrze drewnianego domu szalały płomienie, a korytarz błyskawicznie wypełniał się czarnym, trującym dymem. - Zaczęłam krzyczeć i walić do wszystkich sąsiadów - wspomina kobieta. - Nie odpuściłam, dopóki wszystkie drzwi się nie otworzyły.

Patrz też: Marek Barbasiewicz, historia życia: Moja rodzina mogła spłonąć w pożarze

Zaalarmowani przez kobietę sąsiedzi zrywali się z łóżek. Rodzice chwytali na ręce zaspane dzieci i boso, w tym, w czym spali, wybiegali na podwórko. Na zewnątrz, już bezpieczni, patrzyli, jak płonie ich skromny dorobek. Z groźnym żywiołem walczyło aż 9 jednostek straży pożarnej. Mimo to domu nie udało się uratować - nadaje się tylko do rozbiórki.

Przyczyna pożaru nie jest jeszcze znana. Trwa w tej sprawie śledztwo. Siedmiu pozbawionym dachu nad głową rodzinom udało się wynieść z pogorzeliska kilka okopconych mebli i zalanych wodą sprzętów. Wszyscy jednak są wdzięczni swojej wybawicielce.

- Gdyby nie Sylwia, już by nas nie było - mówią zgodnie.- Najważniejsze, że wszyscy żyjemy, wielka tragedia była o włos - mówi matka pani Sylwii, Regina Leszczyńska (56 l.), tuląc do siebie wnuczęta.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki