Papież ocalił nam dom z pożaru

2009-09-05 7:00

Mieszkańcy wsi nie mają wątpliwości: To najprawdziwszy cud! Kiedy Henryk Ołów (53 l.) ze wsi Bakaniuk (woj. podlaskie) dostrzegł łunę ognia nad swoim gospodarstwem, był pewien, że stracił dobytek całego życia. Ogień strawił całe zbiory, ale oszczędził nasz rodzinny dom. - Wszystko dzięki żarliwej modlitwie do Jana Pawła II. To papież ocalił nasz dom - mówi pan Henryk.

Henryk Ołów (53 l.) ze wsi Bakaniuk (woj. podlaskie) był bardzo zadowolony z tegorocznych żniw i sianokosów. Stodoła rolnika wypełniona była po brzegi dorodnym ziarnem i sianem, był więc spokojny o los swoich bliskich.

Niestety, fortuna przestała sprzyjać rolnikowi... Właśnie poił swoje krowy na pastwisku, gdy dostrzegł nad wsią łunę i kłęby czarnego dymu. Serce na moment przestało mu bić, kiedy zrozumiał, że płonie jego dobytek. - Oborę postawił jeszcze mój zmarły 14 lat temu ojciec Ludwik - opowiada zrozpaczony pan Henryk. - Jak zobaczyłem, gdzie się pali, wsiadłem na traktor i pędziłem, ile tylko maszynie fabryka mocy dała.

W tym czasie sąsiedzi wezwali straż pożarną, a jego matka, Anna (83 l.), stała sparaliżowana strachem w progu domu. Patrząc na szalejące płomienie, kobieta zaczęła się cicho modlić. - Wzięłam do rąk portret naszego papieża Jana Pawła II i modliłam się, aby ogień ominął nasz dom - mówi pani Anna.

Żarliwa modlitwa kobiety została najwyraźniej wysłuchana, bo wiatr... zmienił kierunek! Choć stodoły i plonów nie udało się uratować, to rodzina Ołowiów nadal ma gdzie mieszkać. - Nie wiem, jak teraz będziemy żyć - mówi przez łzy rolnik, tuląc do siebie żonę Grażynę (43 l.) i dwóch 7- -letnich synków, Tomka i Ludwika. Teraz ze skromnych rent dwóch kobiet muszą utrzymać nie tylko siebie, ale też wykarmić krowy i świnie. - Błagam dobrych ludzi o pomoc! - apeluje zdesperowany mężczyzna. Osoby pragnące pomóc rodzinie Ołowiów prosimy o kontakt z redakcją.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki