PLAGA owadów na MAZURACH: Zżerają nas muchy! ZDJĘCIA

2011-07-17 11:32

Oblężeni prze roje much mieszkańcy wiosek w gminie Sorkwity koło Mrągowa (woj. warmińsko-mazurskie) boją się wychodzić z domów. Owady są wszędzie. Pchają się ludziom do ust, nosów i uszu. Tysiącami oblepiają okna. - To prawdziwa plaga - załamuje ręce Zofia Pieńkosz (50 l.). Pani Zofia mieszka w Rybnie. Tam chyba jest najgorzej. Roje much nękają też ludzi w Kozłowie i Rozogach.

- Mam już tego dość! - mówi załamana kobieta. Złośliwe owady tysiącami siadają na ścianach, naczyniach, nawet w pościeli. Nie ma przed nimi ucieczki.

Sylwester Kropiwnicki (52 l.) z Kozłowa prowadzi gospodarstwo agroturystyczne. Przez plagę much jest na skraju bankructwa. - Wszystkich letników mi wypłoszyły - stwierdza i szczelnie zamyka okno, chowając się w domu. Zza oblepionej owadami szyby z rozpaczą spogląda na podwórze.

Nie dają rady

Właściciel sklepu spożywczego w Rybnie Jarosław Nosek (43 l.) nie ma wątpliwości. - Te muchy to jakieś mutanty. Zlatują się całymi chmarami - twierdzi.

Pan Jarosław kilka razy dziennie zbiera pełne reklamówki zabitych przez siebie owadów. - Wykupiliśmy już wszystkie środki owadobójcze w okolicy - mówi. - Ale jak widać na razie przegrywamy tę walkę.

Może to kara boska?

Skąd się wzięła plaga owadów akurat w tej gminie? Zdaniem powiatowego inspektora sanitarnego, przyczyną może być bliskość wysypiska śmieci. Mieszkańcy myślą jednak, że nie bez winy są właściciele okolicznych ferm.

A najstarsi rybnianie otwarcie mówią, że to... kara boska. W tę ostatnią przyczynę nie wierzy raczej wójt gminy Sorkwity Józef Maciejowski, który zapowiedział w Rybnie kontrolę z udziałem powiatowego lekarza weterynarii i sanepidu. - Oby wymyślili coś mądrego, bo inaczej wszyscy pójdziemy z torbami - mówią mieszkańcy.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki