Polacy: Na jakiej planecie żyje premier?

2013-08-16 9:05

Tą deklaracją premier Donald Tusk (56 l.) wprawił cały kraj w zadziwienie. - Ewidentnie wszyscy czujemy, że kryzys się kończy - ogłosił. Premier chyba wie coś, czego my nie wiemy, bo nie czujemy, by żyło nam się lepiej.

Wręcz przeciwnie! Według oficjalnych statystyk bezrobocie w Polsce ciągle przekracza 13 proc. Fakt, że od maja do czerwca nieznacznie spadło, ale jednocześnie GUS odnotował rekordową liczbę bezrobotnych z wyższym wykształceniem - 243 tysiące ludzi!

>>> Stefan Niesiołowski kupił córce mieszkanie

A mowa tylko o zarejestrowanych w urzędach pracy. Skoro wykształcenie nie gwarantuje pracy, to co? Nic dziwnego, że Polacy, z którymi rozmawiali nasi dziennikarze, słysząc słowa premiera, pukali się w czoło i pytali, na jakiej planecie żyje Donald Tusk. Bo na planecie Ziemia, w kraju o nazwie Polska, wszyscy czujemy, że kryzys trwa w najlepsze.Aj, al,

Agnieszka Kawęcka (32 l.) ze Strzekęcina:

- Gdybym mogła się ubierać za państwowe pieniądze, jak to robi żona premiera, to pewnie też byłabym zdania, że wychodzimy z kryzysu. Ale ja muszę ubierać się z własnej pensji, z niej opłacić mieszkanie i kupować żywność. I niestety, uważam, że ceny rosną, a na podwyżkę pensji nie mam co liczyć. Gdzie tu koniec kryzysu?

Tomasz Kądziołka (33 l.) z Krakowa:

- To bzdura, że kryzys się kończy. Dwa miesiące temu złamałem nogę i od tego czasu jestem na zwolnieniu. Na leki wydaję co miesiąc ponad 200 złotych. To nie do pomyślenia... A zarobki jak stały w miejscu, tak stoją. W branży budowlanej, gdzie pracuję, jest zastój.

Józefa Bejnerowicz (62 l.) ze Starych Bielic:

- Jaki koniec kryzysu? Jest coraz gorzej! Wszystko drożeje, opłaty za mieszkanie, leki. Natomiast waloryzacja mojej emerytury jest śmiesznie niska. Nie ma szans, by zrekompensowała choćby inflację. Mnie i na pewno większości Polaków żyje się coraz gorzej.

Małgorzata Witczak (40 l.) z Koszalina:

- Boję się o swoją przyszłość. W Polsce sytuacja na rynku pracy nie jest stabilna, pracodawcy szybciej ludzi zwalniają, niż zatrudniają. Jak tak dalej pójdzie, to ja poczuję się bezpiecznie dopiero na emeryturze i to też tylko wtedy, gdy się okaże, że ZUS ma mi z czego wypłacać świadczenie.

Anna Ejdys (21 l.) z Wrocławia:

- To kompletna bzdura. Rosnące bezrobocie i bezradni Polacy, którzy szukają pomocy w obcych krajach. Panie premierze, jestem studentką, a już straszona jestem bezrobociem, a pan mydli mi oczy niespełnianymi obietnicami. Szkoda słów na to, co rząd wyprawia.

Janusz Szachnitowski (56 l.) z Krakowa:

- Dla ludzi w moim wieku pracy nie ma. Ja nie mogę znaleźć zatrudnienia już od bardzo dawna. A jestem po studiach wyższych, ekonomicznych, mam kwalifikacje. Jakby było tak, jak mówi premier, jakby kryzys się kończył, to znalazłbym zatrudnienie.

Irena Bąkowska (70 l.) z Koszalina:

- Tym na górze, w rządzie, może się wydawać, że nie ma kryzysu. Dobrze zarabiają, dają sobie premie, to i biedy Polaków nie widzą albo nie chcą widzieć. Są oderwani od rzeczywistości, od problemów zwykłego Kowalskiego, któremu coraz trudniej wiązać koniec z końcem.

Magdalena Knol (23 l.) z Wrocławia:

- Kryzys się kończy?! Może na innej planecie! Zwolnienia z pracy, bo kryzys. Kobiety nie chcą rodzić dzieci, bo kryzys. Firmy bankrutują, bo kryzys. Ciekawe, czy premier wie, jak wypłacane są wynagrodzenia: najniższa krajowa na umowie, reszta do ręki pod stołem, bo kryzys. O ile jest taki szczęśliwiec, co ma pracę.

Mariusz Głowacki (38 l.) z Krakowa:

- Jestem na rencie i dostaję miesięcznie 470 zł. Jak przeżyć za taką głodową stawkę? A przecież wszystko coraz droższe. Choćby ceny żywności poszły w górę w ostatnim czasie.

Kryzys szaleje. Pan premier to chyba zakupów nie robi i nie wie, jak się drogo zrobiło.

Dagmara Bąk (19 l.) z Opola:

- Kryzysu nie mają Donald Tusk i jego ministrowie. Ciekawe, jak żyłoby się panu za 1181 zł? Będę studentką i szukam pracy bez powodzenia. Wszędzie wyzysk i płaca 5 zł za godzinę. Od pracodawców słyszę, że jest kryzys i Polacy coraz mniej mają pieniędzy. Więc jak to naprawdę jest? Ja wiem. A pan żyje w Polsce czy w jakimś innym kraju?

Lech Surówka (30 l.) z Krakowa:

- Dla mnie kryzys cały czas trwa w najlepsze. Chciałem zatrudnić się jako motorniczy, ale pracy dla mnie nie ma. Co więcej, miasto oszczędza, zlikwidowali wiele połączeń tramwajowych i autobusowych, skrócili linie, którymi mieszkańcy dojeżdżali do pracy, a ceny biletów... poszły w górę.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki