Wideo
Pogoda
Quizy
W 2009 r. Maja upadła na placu zabaw i zaczęła boleć ją rączka. Po kilku dniach poczuła też ból nóżki, zaczęła blednąć. Badania nic nie wykazały. - Dziecko jest śpiące i symuluje - usłyszeli rodzice Mai od jednego z kilku lekarzy. W końcu morfologia wykazała, że dziecko ma białaczkę. Dziewczynka przez pół roku nie wychodziła ze szpitala i brała chemię. Po dwóch latach leczenia zdawało się, że koszmar minął. Maja tryskała energią. Gdy rok temu pani Ewa i pan Łukasz (37 l.), tata Mai, szli razem na badania kontrolne, byli pewni, że to tylko formalność. Ale wyniki ich zaszokowały - białaczka wróciła, konieczny był przeszczep szpiku i ciężka chemia.
Podczas przeszczepu dziecko dostało wylewu krwi do mózgu i zostało całkiem sparaliżowane. Dziś, po długiej rehabilitacji, Maja mówi, czyta, bawi się, siedzi. Odrosły jej brwi i rzęsy. Nie może tylko chodzić.
Lekarze mówią, że białaczka jest wyleczona i przeszczep teoretycznie się przyjął, ale to nie koniec walki. Organizm wciąż całkowicie nie zaakceptował nowego szpiku. Konieczne są transfuzje krwi i drogie leki. Maja nie ma praktycznie żadnej odporności. Nie może bawić się na dworze z dziećmi, jeździć na sankach.
Dla rodziców najgorszy jest jednak koszt nierefundowanych leków: 9 tys. zł miesięcznie. - Proponowano nam już hospicjum, ale się nie poddaliśmy. Jeśli jednak zabraknie pieniędzy, stracimy wszystko, co wywalczyliśmy wspólnie z Mają - mówi mama dziewczynki i prosi o pomoc w ratowaniu córeczki.
Pieniądze na leczenie Mai można przesyłać na konto: Fundacja Dzieciom Zdążyć z Pomocą 41 1240 1037 1111 0010 1321 9362, tytułem: 11943 Piszczałka Maja darowizna na pomoc i ochronę zdrowia. 1 proc. podatku: KRS 0000037904.
Podcasty
Playlisty tematyczne
