Proboszczem w Mogilnie ksiądz Zenon był od 1998 roku. Mieszkańcy mają o nim jak najlepsze zdanie. Podkreślają, że to porządny człowiek, że to on wyremontował kościół, ale zaraz też dodają, że duchowny ma jednak malutką wadę.
- Jak zacznie pić, to nie może przestać. Już raz miał z tego powodu problemy - mówi ściszonym głosem jedna z parafianek.
I w minioną niedzielę proboszcz znów wpakował się w tarapaty. Wczesnym popołudniem wracał do Mogilna swoim volkswagenem golfem. A prowadził auto tak zamaszyście, że inni kierowcy postanowili dla bezpieczeństwa zatrzymać go na drodze.
- Potwierdzam, że w Mogilnie doszło do tak zwanego obywatelskiego zatrzymania - mówi młodszy aspirant Tomasz Bartecki, rzecznik miejscowej policji. Ksiądz został przewieziony na komendę, tam zbadano go alkomatem. Miał 1,65 promila alkoholu we krwi. - Tłumaczył, że tego dnia odprawił już dwa nabożeństwa i opił się wina mszalnego - dodaje rzecznik.
Potem było już tylko gorzej. Prosto z komisariatu ksiądz ruszył do kościoła. Ale nie po to, żeby paść tam krzyżem, tylko żeby odprawić mszę. Skutek był taki, że któryś z parafian zawiadomił arcybiskupa Wojciecha Polaka, a ten z miejsca odwołał proboszcza z funkcji. Niestety, gdy odwiedziliśmy księdza Zenona na plebanii, znów był on pod wpływem. - Przepraszam za to, co zrobiłem. Wiem, że muszę się wynieść z Mogilna - wyznał. - Ale jak tylko dojdę do siebie, zacznę się leczyć - zapewnił.
ZOBACZ: Ksiądz wprowadził karty lojalnościowe na wino i chipsy. Pieczątki parafianie zbierają po mszy