Prokurator uwolnił nożownika bo ten ciął za płytko

2008-12-30 3:00

Skandal i głupota w koszalińskiej prokuraturze.

Niepojęte i skandaliczne! Niebezpieczny recydywista Andrzej P. (34 l.) brutalnie napadł na Andrzeja Walczuka (50 l.), taksówkarza z Darłowa (woj. zachodniopomorskie). I chociaż zaatakował bezbronnego mężczyznę nożem, to został puszczony wolno przez łaskawego prokuratora! Ten uznał, że skoro taksówkarzowi nic poważnego się nie stało, to niedoszły morderca może się cieszyć wolnością i dalej zagrażać niewinnym obywatelom. Widocznie według pana prokuratora nożownik ciął za płytko!

Ta bulwersująca historia ma swój początek na postoju taxi. Do taksówki Andrzeja Walczuka wsiadł klient. - Był podpity i zamówił kurs pod Darłowo - opowiada wstrząśnięty taksówkarz.

Kiedy przyszło do płacenia, klient wyjął składany nóż i zaatakował nim taksówkarza! Pan Andrzej uchylił się i tylko dzięki temu ostre ostrze nie rozorało mu twarzy. Przed drugim ciosem w rękę uratowała go gruba kurtka. Nóż na całe szczęście złożył się.

- Zbir był przypięty pasami, więc wyskoczyłem z taksówki i uciekłem! - opowiada pan Andrzej.

Policjanci szybko ujęli nożownika. Okazało się, że to Andrzej P. (34 l.), niebezpieczny recydywista. Za zadźganie nożem sąsiada spędził w więzieniu 15 lat! - Kiedy dowiedziałem się, że ten bandyta trafił za kratki, odetchnąłem z ulgą - opowiada taksówkarz.

Niestety, prokurator z Koszalina szybko wypuścił niedoszłego mordercę na wolność!

- Nie miał innego wyjścia! Cios zadany przez napastnika nie ranił pana Andrzeja. Poza tym napastnik nic nie zabrał z taksówki! Dlatego jedyne za co może odpowiadać, to naruszenie nietykalności cielesnej, a za to nie można go aresztować - tłumaczy Ryszard Gąsiorowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.

- Czyli jakby wbił mi ten nóż w szyję lub w rękę centymetr głębiej, to by siedział za kratkami?! - pyta pan Andrzej. - A dzięki temu, że miałem trochę szczęścia i temu zbirowi się nie udało… to może chodzić na wolności?! - pyta zszokowany. Nożownik Andrzej P. w ogóle nie czuje się winny. - Jakbym chciał zabić, to by ten facet nie żył! Niewiele pamiętam, pijany byłem! - mówi bezczelnie. - I radzę mnie nie szkalować, bo siłę mam jeszcze w łapie! - dodaje z uśmieszkiem.

To było usiłowanie zabójstwa - mówi prof. Brunon Hołyst (78 l.), kryminolog

Według mnie to zła kwalifikacja czynu. Jeśli ktoś wyciąga nóż i próbuje zadźgać drugą osobę, to ewidentnie jest to usiłowanie zabójstwa. Tym bardziej że ten mężczyzna już za morderstwo był w więzieniu. A fakt, że złożył mu się nóż i przez to prawdopodobnie taksówkarz ocalił życie, w żadnym stopniu nie usprawiedliwia go.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki