Sobotnie popołudnie. W nowej hali sportowej w Łodzi ponad 13 tys. kibiców dopingujących polskich siatkarzy. Wśród nich na trybunach były premier ze swoją młodziutką kochanką. Z niezdarnie założonym na głowę kapeluszem w barwach narodowych i zarzuconym na szyję szalikiem wygląda co najwyżej dziwacznie.
Od początku meczu widać było, że Marcinkiewicza nic nie obchodzi, co dzieje się na boisku. Zamiast na piłkę bez przerwy gapił się... w swoją Isabel (28 l.). Co kilka minut szeptał jej coś do ucha i głupkowato się uśmiechał. Ona momentami wyglądała na poirytowaną zachowaniem kochanka.
A siatkarze? Dopóki jeszcze nie wiedzieli, że ogląda ich Marcinkiewicz, grali znośnie. Dopiero, kiedy spiker oficjalnie przywitał byłego premiera, stracili resztki wigoru i w trzecim secie byli już wręcz tragiczni.
Widocznie ciągnący się obecnie na szarym końcu w sondażach społecznego poparcia Marcinkiewicz przynosi raczej pecha aniżeli szczęście...