Niebezpieczny słupek został tymczasowo postawiony na przystanku przy ul. Wolności, bo obok trwa budowa przelotowej drogi. - To się stało tak nagle. Wracałam od lekarza do domu. Musiałam podjechać tramwajem. Podeszłam do słupa z rozkładem jazdy i sprawdzałam, kiedy mam tramwaj. Wtedy łup! Poczułam silne uderzenie i ból. W sekundę leżałam przywalona słupem - opisuje dramat Maria Zapalska.
Natychmiast trafiła do szpitala. Okazało się, że potężne uderzenie stali złamało jej jeden z kręgów lędźwiowych. Zabrzanka ma też mocno potłuczoną rękę. Po trzech dniach wróciła do domu w gorsecie. Musi ciągle leżeć, bo gdy tylko próbuje wstać, przeszywa ją piekielny ból. I tak będzie przez co najmniej trzy miesiące. Szczęście w nieszczęściu, że nie została sparaliżowana!
A słup nadal zagraża. Jak się okazuje, nie jest wkopany w ziemię. Stoi na dwóch małych gumowych podstawach i chwieje się przy każdym większym podmuchu wiatru. - On się wywróci jeszcze nieraz. Niech wreszcie ktoś coś z tym zrobi. Przecież jak przewróci się na dziecko, to może je zabić - apeluje poszkodowana zabrzanka.
Słup przystankowy jest własnością Komunikacyjnego Związku Komunalnego Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego. Po naszej interwencji urzędnicy obiecali należycie go zabezpieczyć.