Radzymin, Lwów, Płock – miasta, które wygrały wojnę

20, 95 i 390 km od Warszawy rozegrały się podczas wojny polsko-bolszewickiej najważniejsze boje, które zaważyły na wygranej. Radzymin, Lwów i Płock wyglądały wtedy zupełnie inaczej niż dzisiaj. Dzieci biegały boso, a o zwycięstwo modlono się w kościołach i synagogach.

Kolorowe jarmarki

Radzymin, leżący 20 km od Warszawy, liczył w 1920 r. 6 tys. mieszkańców, z czego ponad połowę stanowili Żydzi. Odbywały się w nim słynne jarmarki, bo większość mieszkańców pracowała na roli. Wkrótce miał stać się miastem licznych partii, ale w roku 1920 działał tam jeszcze tylko samorząd, którego zarząd był bezpartyjny.

Czytaj także: 100-lecie Bitwy Warszawskiej. Najważniejsze fakty

Tygiel kulturalny

Lwów był w okresie międzywojennym trzecim miastem w Polsce pod względem liczby ludności, po Warszawie i Łodzi. Leżący na krańcu Roztocza, między Wyżyną Lubelską, a Podolem, w 1920 r. składał się z pięciu dzielnic, zajmował obszar ponad 32 km kw. i liczył ok. 200 tys. mieszkańców. Lwowskie domy w większości nie miały kanalizacji, a prąd stanowił luksus nawet w centrum. Połowa mieszkańców deklarowała wyznanie rzymskokatolickie, a na drugą połowę składali się Żydzi i grekokatolicy. 60 proc. ludności posługiwało się językiem polskim, a 25 proc. – hebrajskim. Zabudowa w mieście była głównie niska, co czwarty dom drewniany, a jeden na 10 mieszkańców był analfabetą. Co ciekawe, obyczaje we Lwowie były dosyć luźne: w mieście pracowały 324 licencjonowane prostytutki, a liczbę niezarejestrowanych szacowano na 10-krotnie większą, co dawało gorszący przelicznik 1 prostytutki na 54 mieszkańców.

Fabrykanci i artści

W okresie międzywojennym położony 95 km od Warszawy Płock miał fabryki narzędzi rolniczych, dużą rzeźnię, dwie stocznie, dziewięć młynów i dwa tartaki. W czasie wojny polsko-bolszewickiej miasto liczyło 25 725 mieszkańców. Kwitło Towarzystwo Naukowe Płockie i Klub Artystyczny, wychodziły czasopisma. 3,5 tys. bezrobotnych ścierało się żandarmerią w czasie ciągłych demonstracji. W mieście panowała drożyzna. Trzy cukiernie stanowiły „centra artystyczne”, gdzie spotykały się na pogaduszkach miejscowa inteligencja i ziemiaństwo.

Czytaj także: Prezydent w balonie nad Warszawą. Co on tam robił?!

Zaciekle o Radzymin

Spośród działań zbrojnych broniących Warszawy, walki w rejonie Radzymina miały najbardziej krwawy przebieg. Były zacięte, poległo w nich ponad 300 żołnierzy, aż 2 tys. zostało rannych, bardzo wielu zaginęło. Miasto kilkakrotnie przechodziło z rąk do rąk. Nawet po kilkutygodniowym odwrocie oddziały polskie ponownie stawiały opór. Bolszewicy byli już pewni, że zdobyli Radzymin, po czym spotykało ich rozczarowanie – i tak parę razy z rzędu. 13 sierpnia 1920 r. o świcie dywizje sowieckie natarły na miasto. Po porażce przeliczyły straty i o 17.00 ponownie przerwały polska obronę. 14 sierpnia osią natarcia stała się szosa Radzymin–Warszawa. O miasto walczył tam 85 pułk strzelców wileńskich, który odparł wroga. Jednak potem poległ kpt. Ryszard Downar-Zapolski, a nieprzyjaciel przerwał polską obronę w rejonie Wólki Radzymińskiej. Gdy droga do stolicy stanęła otworem, gruchnęła hiobowa wieść z pierwszych stron polskich gazet: „Przegraliśmy Radzymin!”, „Klęska pod Radzyminem!”, „Czy to już koniec?”. W tym czasie na polu bitwy byli już premier Wincenty Witos i dowódca Frontu Północnego gen. Józef Haller, a marszałek Józef Piłsudski podejmował decyzję o wcześniejszym uderzeniu znad Wieprza. Do walk dołączyła 10 dywizja strzelców kaniowskich pod dowództwem gen. Żeligowskiego. 15 sierpnia zakotłowało się w rejonie Wólki Radzymińskiej, jednak atak 85 pułku strzelców wileńskich na Radzymin zakończył się fatalnie. Sprawę rozstrzygnął 30 pułk strzelców kaniowskich, który z furia wyparł Rosjan z miasta. Następnego dnia nawała rosyjska na stolicę została zatrzymana. W zrujnowanym mieście J. Haller podczas „Święta Virtuti Militari” odznaczył żołnierzy za wybitne czyny bojowe.

Z pazurem o Lwów

Bitwa o Lwów rozegrała się 19-21 sierpnia 1920 r. Oddziały 6 Armii gen. Władysława Jędrzejewskiego, wspierane przez armię ukraińską, stoczyły ją z radzieckimi dywizjami Aleksandra Jegorowa. Z Polakami starła się kawaleria „Konarmii” Siemiona Budionnego.

Armia Czerwona przekroczyła Bug i wzmocniona przez dywizje Czerwonych Kozaków, rozpoczęła szturm na miasto. Budionny miał jasny rozkaz „zniszczyć wroga”. Bombardowało go 20 polskich samolotów, a mimo to udało mu się osaczyć miasto z trzech stron. Z polskich ochotników naprędce stworzono bataliony piechoty, oddział kawalerii, karabinów maszynowych, samochodów pancernych. Do służby ochotniczej zgłosiło się ponad 20 tys. osób. Zorganizowano nawet grupę partyzancką pod dowództwem Romana Abrahama, o którym Adam Grzymała-Siedlecki pisał jako o „bożyszczu wiary żołnierskiej od pierwszego ujrzenia ujmującym”. Wraz ze zbliżaniem się Armii Czerwonej do Lwowa część ludności w panice uciekała z miasta, jednakże zdecydowana większość gotowała się do walki. Napierająca na Lwów kawaleria wiozła ciężkie karabiny maszynowe na taczankach. Dowództwo l Armii Konnej, pewne zdobycia miasta, miało już gotowy druk odezwy „Do pracujących miasta Lwowa”. 16 sierpnia polscy żołnierze stoczyli walkę z kawalerią Budionnego. 17 sierpnia odbył się krwawy bój między artyleriami, nazywany potem „rzeźnią”. W pewnym momencie otoczonym polskim żołnierzom zabrakło amunicji. Dowódcy Zajączkowski i Liszka palnęli sobie w głowę, a Kozacy rozsiekali szablami ponad 300 polskich obrońców. 19 sierpnia polska dywizja jazdy wygrała walkę z radziecką kawalerią. Po wycofaniu się armii Budionnego oddziały polskie ruszyły do natarcia i odrzuciły oddziały sowieckie na wschód. Jeszcze 21 sierpnia Jegorow informował Tuchaczewskiego, że Budionnemu nie udało się zdobyć Lwowa, ale zrobi to za dwa-trzy dni.

Bez paniki o Płock

Armia bolszewicka zaatakowała Płock 18 sierpnia 1920 r. Głównym nacierającym był korpus kawalerii Gaj-Chana. Szala zwycięstwa przechyliła się na stronę wroga, gdy batalion 6 pułku piechoty Legionów i szwadron Tatarskiego pułku ułanów zostały rozbite, co otworzyło oddziałom rosyjskim drogę do miasta. Tam na barykadach stanęli żołnierze i cywile, w tym kobiety i dzieci. Dobę potrwało odpieranie sowietów. Zdarzało się, że żołnierze polscy i mieszkańcy na widok galopujących kawalerzystów radzieckich w popłochu uciekali za Wisłę. Jednak oficerowie zdołali zapanować nad paniką, a zza Wisły wkrótce dotarły posiłki, podnosząc morale obrońców. Po wtargnięciu do Płocka „bolszewicka swołocz” zaczęła rabować, demolować mieszkania, gwałcić kobiety, sycić głód i wychylać morze wódki. Ostatni radziecki żołnierz opuścił miasto zgodnie z rozkazem swojego dowództwa ok. godz. 11.00 19 sierpnia 1920 r.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki