Rajdowiec zginął, ratując ciężarną żonę

2010-02-01 2:30

Znany kierowca rajdowy Roman Wiraszka (†38 l.) nie miał szans na ucieczkę przed rozpędzonym tirem, w którym pękła opona. Użył wszystkich swoich umiejętności, żeby tak skierować swój samochód, by uderzenie tira przyjąć na siebie. Mężczyzna zginął, ale w ten sposób uratował ciężarną żonę Kamilę (27 l.).

Do takiego poświęcenia jest zdolny tylko kochający mąż i ojciec! Rajdowiec jechał swoim nissanem koło Ostródy (woj. warmińsko-mazurskie). Nagle zobaczył, że jadący z przeciwka tir wpada w poślizg. Potężny ciężarowy samochód dosłownie taranował wszystko na swojej drodze. Pan Roman zdał sobie sprawę, że nie ma ucieczki przed zderzeniem i myślał tylko o jednym. Żeby uratować żonę i ich nienarodzone jeszcze dziecko.

Patrz też: Masakra pod Ostródą

W ostatni, rozpaczliwy manewr włożył swoje wszystkie umiejętności. Ustawił pojazd bokiem tak, żeby cały impet rozpędzonego tira wziąć na siebie, od strony kierowcy. A potem w ułamki sekundy lewa strona nissana, ta po stronie kierowcy, została niemal sprasowana. Od strony pasażera samochód był prawie nienaruszony. Ciężarna pasażerka trafiła na Oddział Intensywnej Terapii Szpitala Wojewódzkiego w Olsztynie. Roman Wiraszka zginął na miejscu.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki