Rodzinny dramat w Bielsku-Białej! Zabił się, bo nie mógł spłacić kredytu we frankach

2015-06-13 4:00

Pracował bez wytchnienia na dwóch etatach, próbując zaspokoić pazerność banku, w którym wziął frankowy kredyt na mieszkanie. Mimo to pętla długów na dobre zacisnęła się wokół Leszka Cadera (+35 l.). Bank nie reagował na żadne prośby. Kiedy o mieszkanie upomniał się komornik, pan Leszek strzelił sobie w głowę.

Leszek Cader nie widział już wyjścia z matni. Dlatego feralnego dnia napisał dwa listy pożegnalne - jeden do córki, drugi do żony. Przepraszał za to, co chwilę potem zrobił. Potem padły strzały. Zostawił na świecie chorującą córeczkę Milenkę (6 l.) i żonę Renatę (36 l.).

Gdy państwo Caderowie pobrali się i zostali rodzicami, w 2008 roku wzięli kredyt we frankach na mieszkanie. - Wówczas było to 200 tys. zł. Kupiliśmy za to mieszkanie w Czechowicach-Dziedzicach. Kłopoty pojawiły się, gdy córcia zaczęła chorować - opowiada zrozpaczona wdowa.

Pomogła rodzina. - Przekazałam im moje mieszkanie w Bielsku-Białej. Większe - mówi matka pani Renaty, Marianna Gładyś. - Postanowiliśmy, że mieszkanie w Czechowicach sprzedadzą, a pieniądze miały im pomoc spłacić kredyt - dodaje.

To jednak nie rozwiązało kłopotów. - Bank zgodził się na przeniesienie kredytu hipotecznego na bielskie mieszkanie, ale równocześnie z kwoty 120 tys., które otrzymaliśmy od kupców, zabrał nam 80 tys. Powiedzieli, że to na zabezpieczenie - płacze pani Renata.

Ciekawe, że ten sam bank udzielił też kredytu na zakup mieszkania w Czechowicach ludziom, którzy je kupili - mówi nam mec. Janusz Budziński z kancelarii w Gliwicach, który podjął się pomocy zadłużonej i pogrążonej w bólu rodzinie.

Zamiast ulgi było coraz gorzej. Rodzina brała kolejne kredyty, tym razem w złotówkach, by obsługiwać kredyt hipoteczny. Na początku tego roku frank podrożał do niebotycznych poziomów. - Syn się załamał - mówi Alicja Woźniak, matka dłużnika, który popełnił samobójstwo.

Banku nic nie obchodziło. - Słaliśmy pisma, prośby. Nie doczekaliśmy się żadnej odpowiedzi - mówi zapłakana wdowa.

Dziś sytuacja rodziny jest tragiczna. Do tej pory spłacili ok. 150 tys. zł kredytu. Nie licząc tych 80 tys. które bank wziął sobie jako wspomniane powyżej zabezpieczenie. Do spłaty za mieszkanie pozostaje jeszcze 400 tys. zł. A kolejne 100 tys. zł to inne kredyty. - Mój mąż napisał nam, że nie jest w stanie nic już zrobić. I przepraszał. Teraz my też walczymy o życie - mówi załamana matka.

Zobacz: Horror w Częstochowie! Bestie z gimnazjum ZAMORDOWAŁY 37-latka z zimną krwią!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki