Rosja Putina wypowiedziała Polsce wojnę energetyczną

2008-09-01 7:45

Dziś, inaczej niż we wrześniu 1939 r., nie grozi nam agresja militarna, ale atak gospodarczy: odcięcie od dostaw ropy i gazu - uważa politolog Antoni Dudek.

"Super Express": - Dziś mija 69 lat od wybuchu II wojny światowej - napaści hitlerowskich Niemiec na Polskę. Wobec wojny na Kaukazie i chociażby konfliktu z Rosją wokół budowy tarczy antyrakietowej rodzi się pytanie: czy grozi nam III wojna światowa i V rozbiór Polski?

Antoni Dudek: - Dziś mamy do czynienia z zupełnie inną sytuacją międzynarodową niż w 1939 r. Przede wszystkim istnieje Unia Europejska, a Stany Zjednoczone - inaczej niż wówczas - nie izolują się, ale są obecne w polityce globalnej. Również agresor - niezależnie od tego, co byśmy mówili o Rosji Putina - nie przypomina Związku Sowieckiego Stalina ani hitlerowskiej III Rzeszy. Choć obecna Rosja nie jest aż tak agresywna, próbuje jednak odbudować imperium za pomocą różnych środków - ostatnio również militarnych, jak na Kaukazie. Na agresję zbrojną przeciwko Polsce i Europie jednak się nie zdobędzie, gdyż nie ma takiej potrzeby. Wystarczy, że będzie chciała uzależnić Zachód pod względem gospodarczym.

- Czyli nie czołgi, samoloty, piechota, lecz odpowiednie manipulowanie kurkiem przy rurociągu. Już teraz Rosja wysunęła wobec nas taką groźbę.

- No właśnie! Myślę, że konflikt Rosji z UE i USA może mieć wyłącznie wymiar wojny energetycznej. Generalnie XXI wiek rysuje się coraz bardziej jako epoka wojen gospodarczych. Putin już dawno postawił na odbudowę potęgi Rosji poprzez stworzenie z niej supermocarstwa energetycznego. Rosjanie mają bardzo duże sukcesy, jeżeli chodzi o uzależnianie Europy od swoich dostaw ropy naftowej, a zwłaszcza gazu. Daleko nie szukając, najlepszym przykładem jest Polska. Po kilkunastu latach debat na temat konieczności dywersyfikacji dostaw gazu stoimy w punkcie wyjścia. W 1989 r. sowieckie Biuro Polityczne po powstaniu rządu Mazowieckiego opracowało dokument, w którym stwierdzono, że jednym z najważniejszych narzędzi oddziaływania na Polskę ze strony wtedy jeszcze istniejącego Związku Radzieckiego będzie uzależnienie naszego kraju od dostaw gazu i ropy.

- I tak jest do dzisiaj...

- Przez prawie 20 lat Polska nie zrobiła nic istotnego, aby zmniejszyć to uzależnienie. Popełniliśmy szereg błędów - choćby słynna niezrealizowana umowa z Norwegią - rząd Millera zerwał kontrakt wynegocjowany przez gabinet Buzka. Gazociąg już dawno by istniał, przy okazji nie można by było zrealizować innego projektu - Gazociągu Północnego, bo tego typu konstrukcje nie mogą się krzyżować na dnie morza. Rosja zaś jest niezwykle konsekwentna. Zdaje się, że akcja w Gruzji jest obliczona na to, żeby sparaliżować Gazociąg Nabucco alternatywny dla dostaw z Rosji.

- Niektórzy przyrównują Gazociąg Północny do paktu Ribbentrop-Mołotow...

- To zbyt daleko idące porównanie. Pakt - a dokładnie tajny aneks do niego z sierpnia 1939 r. - był aktem barbarzyństwa w stosunkach międzynarodowych polegającym na dzieleniu się łupami w postaci terytoriów kilku suwerennych państw. Dzisiejsze porozumienie rosyjsko-niemieckie w sprawie gazociągu z pewnością stawia w niewygodnej sytuacji państwa, które ta inwestycja będzie pomijać. Pojawia się argument w postaci możliwości zakręcania kurka - ale nie należy go porównywać do próby dzielenia terytoriów.

- Jakie zatem są dalsze perspektywy funkcjonowania Polski między nominalnie trzecią gospodarką świata, jaką są Niemcy, a jednym z największym na świecie eksporterów surowców energetycznych, jakim jest Rosja?

- Cóż, takie położenie to dla nas żadna nowość. Według Andrzeja Mleczki, Bóg rysując mapę świata, odezwał się w te słowa: "A Polakom zrobię dowcip i wstawię ich między Niemców a Rosjan". Powstanie Unii Europejskiej złagodziło nasz dylemat. Dzisiaj nie da się oddzielić Niemiec od UE. Ich ewentualne niechętne Polsce działania będą hamowane przez fakt, że jesteśmy partnerami w Unii i sojusznikami w NATO - z tym muszą się liczyć. To Polska jest sojusznikiem Niemiec, a nie Rosja - niezależnie od bardzo silnych związków gospodarczych między tymi państwami, sentymentów rosyjskich widocznych u polityków niemieckich, związków historycznych. Fakt obecności Polski w tych strukturach i fakt nieobecności w nich Rosji zmienia odwieczny problem Polski jako słabszego partnera. Jeśli my wyegzekwujemy pewne rzeczy na forum międzynarodowym, siłą rzeczy będą one obligowały także Niemcy. Nie daje to 100-proc. gwarancji, ale lepiej być z jednym z tych dwóch wielkich sąsiadów w sojuszu, niż mieć przeciwko sobie oba kraje.

- Czy jednak możliwe jest, aby stosunki polsko-rosyjskie znalazły się kiedyś na poziomie dzisiejszych stosunków polsko-niemieckich?

- To niestety bardzo odległa perspektywa. Musiałoby w Rosji dojść do rozliczenia z przeszłością, tak jak w Niemczech, które poradziły sobie z dziedzictwem III Rzeszy. Tymczasem Putin kilka lat temu uznał rozpad Związku Sowieckiego za największą geopolityczną katastrofę XX wieku. Dopóki w Rosji będzie dominować tego typu myślenie, dopóty nie znajdziemy nici porozumienia. I to na wielu płaszczyznach. Polscy i niemieccy historycy debatują, spierają się. Tak samo polscy i ukraińscy. Natomiast polscy i rosyjscy nie spierają się - nie ma debaty, współpracy, są tylko prasowe napaści i kłamstwa - np. w kwestii mordowania przez Polaków rosyjskich jeńców w 1920 r., odpowiedzialności Niemców za Katyń, wyzwalania w 1939 r. Białorusinów i Ukraińców spod władzy polskich panów. To samo stwierdzenie - o wyzwalaniu narodów - słyszymy zresztą dziś odnośnie Abchazji i Osetii.

- Skoro nie musimy się już obawiać rozjechania przez czołgi i zaboru ziemi, jaki wymiar mają dziś słowa "zagrożenie" i "bezpieczeństwo"?

- Mają przede wszystkim wymiar ekonomiczny. Tzn. dziś Polska musi się liczyć z tym, że może zostać pozbawiona dostaw ropy i gazu.

Antoni Dudek

Politolog, historyk, doradca prezesa Instytutu Pamięci Narodowej. Ma 42 lata

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki