Rosjanie do Polaków: Nie ujawniajcie zapisów z czarnych skrzynek!

2010-06-01 9:55

Do Polski trafiły zapisy z czarnych skrzynek ocalałych z katastrofy Tu-154 w Smoleńsku. Gdzieś w tych danych tkwi prawda o tym, jak doszło do tragedii. Kiedy ją poznamy? Tego niestety nie wiadomo.

Według podpisanego przez ministra spraw wewnętrznych Jerzego Millera (58 l.) polsko-rosyjskiego memorandum, nie można publikować zapisów przed zakończeniem śledztwa. Przedstawiciele rządu Donalda Tuska (53 l.) zapewniają jednak, że w najbliższym czasie poznamy prawdę o katastrofie.

Premier Tusk obiecywał, że zapis z czarnych skrzynek zostanie szybko ujawniony. Wczoraj jednak okazało się, że nie jest to takie łatwe. Nieoczekiwanie w umowie regulującej przekazanie stronie polskiej danych znalazło się zastrzeżenie, że nie można ich ujawniać przed zakończeniem śledztwa. Rosjanie - których reprezentował wicepremier Siergiej Iwanow (57 l.) - powołują się w tej sprawie na zapisy z chicagowskiej konwencji o międzynarodowym lotnictwie cywilnym.

Minister Miller uspokaja jednak, że Polska nie musi pytać Rosjan o zgodę na ujawnienie prawdy o naszej narodowej tragedii. - Strona rosyjska będzie uprzedzona, ale my nie musimy uzyskiwać zgody na ujawnienie - przekonywał. Dodał jednak, że utajnione mogą być pewne cześci zapisu. - Nie można ujawniać tego, co może tworzyć negatywny obraz człowieka, a jest bez wpływu na wydarzenia na pokładzie - wyjaśniał minister.

Kiedy w takim razie poznamy zapisy ze skrzynek? Według rzecznika rządu Pawła Grasia (46 l.), w pierwszej kolejności z danymi zapozna się Rada Bezpieczeństwa Narodowego. Dziś rano ma zapaść decyzja, kiedy zostaną upublicznione.

Dane przekazane wczoraj przez Rosjan pochodzą z dwóch urządzeń. Pierwszy to CVR (Cockpit Voice Recorder), czyli rejestrator foniczny. Zachowały się na nim nagrania z kabiny załogi i treść korespondencji radiowej prowadzonej przed katastrofą z rosyjskimi kontrolerami lotów w Smoleńsku i załogą jaka-40, który wcześniej wylądował w Smoleńsku. Odczytanie nagrań nie stanowiło problemu, bo zamontowany w tupolewie CVR zachował się w dobrym stanie. Taśma analogowa pozostała na szpulach. W chwili uderzenia wysunęła się jedynie z mechanizmu zapisującego.

Najważniejsze informacje z tego rejestratora ujawnił już Edmund Klich (64 l.), polski przedstawiciel przy Międzynarodowym Komitecie Lotniczym. Wiadomo, że w kabinie podczas lądowania przebywał dowódca sił powietrznych gen. Andrzej Błasik (48 l.). Wciąż nie wiadomo, kto był drugą osobą przebywającą w kabinie 16-20 minut przed katastrofą.

Szczególnie interesujące dla wyjaśnienia okoliczności katastrofy są dane z rejestratora zachowującego parametry lotu. Jest to FDR (Flight Data Recorder). To urządzenie zapisuje takie dane jak wysokość, prędkość, kurs, charakterystykę pracy silników i innych newralgicznych podzespołów samolotu. Ujawnienie tych danych pokaże wszelkie odstępstwa od procedur przy podejściu do lądowania w Smoleńsku. Z zapisów FDR dowiemy się też, czy załoga świadomie złamała przepisy, kiedy zdała sobie sprawę z niebezpieczeństwa i jak na nie zareagowała.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki