- 49-letni Michał Kulik z Chełma Śląskiego zaginął 10 lipca 2025 roku po tym, jak pojechał rowerem do swojego znajomego.
- Mężczyzna zniknął bez śladu, a jego rower został znaleziony oparty o ścianę posesji, na której był widziany po raz ostatni.
- Znajomy, u którego przebywał zaginiony, twierdzi, że nic nie pamięta. Policja bierze pod uwagę różne scenariusze, w tym morderstwo lub dobrowolne zerwanie kontaktów z rodziną.
Pojechał rowerem do znajomego i zniknął. Gdzie jest Michał Kulik?
Michał Kulik mieszkał przy ul. Górnośląskiej w Chełmie Śląskim. Feralnego dnia około godz. 12.30 postanowił wyjść z domu. - Zabrał rower i pojechał. Nagrały go kamery na jednym z domów jak jedzie. Potem już nie ma po nim śladu. Wiadomo jedynie, że dotarł do kolegi mieszkającego nieopodal. Tam spędził jakiś czas. Potem już nikt go nie widział - opowiada brat zaginionego, pan Piotr. - Człowiek przepadł jak kamień w wodę. Został po nim tylko rower oparty o ścianę tamtej posesji - dodaje mężczyzna.
To był 10 lipca 2025 r. gdy pan Michał nie wrócił do domu. Jego siostra i brat rozpoczęli poszukiwania. Rozpytywali sąsiadów i znajomych. Dotarli też do domu, gdzie po raz ostatni widziano Michała żywego. - Mieszka tam jego znajomy. Co więcej okazało się, że tego w dniu zaginięcia była tam również policja. Chodziło podobno o nieuzasadnione wezwanie karetki pogotowia przez tego człowieka do swej partnerki. Tak czy siak, funkcjonariusze zastali wówczas mojego brata na posesji. Co było potem? Znajomy brata utrzymuje, że nic nie pamięta. Nie potrafi nam powiedzieć co się stało z bratem, czy mówił gdzie się udaje, a jeśli opuścił posesje, to czemu nie zabrał roweru? - rozkłada ręce pan Piotr.
W poszukiwani włączyła się też zawiadomiona policja. Na razie bez widocznego efektu. Funkcjonariusze przeszukiwali okolicę. Mundurowi patrolowali nieużytki, pola i zarośla. Nie znaleźli nic. W pobliżu płynie zarówno Przemsza, a nieco dalej również Wisła. Jednak w korytach rzek też nikt nie natknął się na ciało.
Poszukiwania ciągle trwają
Policja zapewnia, że sprawy nie odłożyła na półkę i w dalszym ciągu działa w tej sprawie. - Zakładamy ciągle wszystkie wersje zdarzeń i je badamy. Również te mówiące, że zaginiony został zamordowany albo z własnej woli zerwał kontakty z rodziną. Wszystkie inne wersje też są brane pod uwagę i żadna z nich nie jest wykluczona - zapewnia asp. Katarzyna Szewczyk, oficer prasowy policji w Bieruniu, która prowadzi postępowanie.
Droga jaką na pewno przebył pan Michał liczy ok. 400 metrów. Tyle dzieli jego dom od domu, gdzie ostatni raz był widziany zaginiony. Gdy zapukaliśmy do drzwi znajomego, który go jako ostatni widział, ten nie otworzył drzwi. A zapytany o Michała Kulika zaprzeczył nawet, by go znał.