Katastrofa w Smoleńsku: Rosjanie przyznają się do winy?

2010-06-04 17:41

Czy to prawdziwy przełom? W Rosji coraz głośniej mówi się o tym, że część winy za katastrofę ponosi kontroler z wieży smoleńskiego lotniska! Radio Echo Moskwy zdecydowało się przepytać kilku rosyjskich pilotów i nawigatorów latających na Tu-154M.

Kogo według nich należy obwiniać za naszą narodową tragedię? Wielu wskazuje na kontrolera lotów!  - Błąd kontrolera polegał na tym, że nie wymusił odejścia na drugi krąg. Widać było, że ludzie się zabiją. Zbyt długo milczał - ocenia jeden z rosyjskich pilotów.

Choć do końca śledztwa w sprawie katastrofy prezydenckiego samolotu jeszcze daleko, a każdy dzień przynosi kolejne wątpliwości i pytania, to coraz częściej słychać opinię, że to nasi piloci ponoszą winę za całą tragedię. Można wręcz odnieść wrażenie, że kpt. Arkadiusz Protasiuk (36 l.) i jego podkomendni zostali już osądzeni. Tymczasem już sami Rosjanie zwracają uwagę, że wina mogła leżeć też po ich stronie.

Rosyjscy piloci, którzy anonimowo wypowiadali się w moskiewskim radiu, mówią o tym otwartym tekstem. Nikołaj, doświadczony pilot tupolewa, stwierdził: "Błąd kontrolera polegał również na tym, że nie wymusił odejścia na drugi krąg. Widać było, że ludzie się zabiją. Zbyt długo milczał" .Co ma na myśli? Otóż ciągle nie wiadomo, dlaczego nasz samolot podchodził do lądowania o wiele za nisko. Zdaniem Rosjan to do kontrolera należało wezwanie naszych pilotów, aby natychmiast podnieśli maszynę wyżej. Nawigator Aleksandr z Moskwy przekonuje jednak, że smoleńscy kontrolerzy nie zrobili tego, bo są... niedoświadczeni! - To kontrolerzy wojskowi. Zabrakło im bezczelności, by wydać komendę natychmiastowego odejścia na drugi krąg. Powinni byli zrobić to, gdy samolot był na 100 metrach - przekonuje.

Jest też oczywiście i taka możliwość, że obsługa rosyjskiego lotniska podała naszym pilotom złe dane. Zdaniem ekspertów, z którymi rozmawiało TVP Info, kpt. Protasiuk miał prawo wierzyć, że dolatuje do pasa, choć tak naprawdę był jeszcze ponad drzewami. - To, że uderzyli w drzewo w odległości 1100 metrów, może sugerować, że byli przekonani, iż w tym miejscu powinien być pas lotniska. Pytanie, jak przebiegało naprowadzanie ze strony kontrolera rosyjskiego? I czy w sposób właściwy pokierował on lotem naszego samolotu? Bo wynika z tego, że tak jakby kilometra zabrakło - mówił w rozmowie z telewizją Krzysztof Zalewski, dziennikarz miesięcznika "Lotnictwo".

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki