O sprawie pisze "Echo Dnia". Tragedia rozegrała się w piątek wieczorem w Rudniku nad Sanem. Swoim synkiem i 7-letnią córką żony z poprzedniego związku opiekował się 37-latek. W tym czasie matka dzieci była w pracy. Cała trójka oglądała bajki, siedząc na kanapie. Około godziny 18 mężczyzna przysnął. Obudził go dopiero hałas przewracającej się komody z telewizorem. Pod szafką był półtoraroczny chłopiec. 37-latek natychmiast rzucił się na pomoc synkowi. Wezwał pogotowie i próbował reanimować chłopca. Niestety było za późno. Obrażenia okazały się tak duże, że dziecko zmarło.
>>> Siedlce. Kamila C. udusiła dziecko i rzuciła nim o podłogę
Policja ustala, jak doszło do wypadku. Prawdopodobniej chłopiec chciał dotknąć postaci na ekranie telewizora i wysunął szufladę komody. Kiedy na niej stanął, szafka i stojący na niej telewizor przewróciły się, przygniatając dziecko.
37-latek w momencie tragicznego zdarzenia był pod wpływem alkoholu, miał około 2 promili. Policja na razie nie przesądza, że miało to wpływ na wypadek.
Rodzice chłopca nie mogą poradzić sobie z tragedią. Ojciec obwinia się, że zasnął i nie dopilnował synka. 28-letnia matka chłopca już drugi raz straciła dziecko. Niespełna pięć lat temu utonęła jej pięcioletnia córeczka, Julka. Dziewczynka bawiła się na swoim podwórku, nieopodal rzeki i wpadła do wody.