Rząd oszukał rodziny ofiar katastrofy

2010-05-17 10:52

Rodziny ofiar smoleńskiej katastrofy nie mają pewności, że w grobach złożyły ciała swych bliskich, a nie kogoś obcego. Nie mogą doprosić się rosyjskich aktów zgonu (tzw. świadectw śmierci) i ich tłumaczeń, ani jakichkolwiek dokumentów potwierdzających tożsamość zmarłych.

Rząd, choć obiecał, nie zwraca też kosztów, jakie poniosły podczas identyfikacji bliskich w Moskwie. - Jeśli dalej tak będzie, to będziemy skarżyć rząd w sądach - mówi oburzony Stanisław Zagrodzki (45 l.), kuzyn jednej z ofiar feralnego lotu, który wysłał list do premiera Donalda Tuska (53 l.), kiedy dowiedział się, że rząd nie odda mu 3 tys.  złotych, które wydał na telefon podczas pobytu w Moskwie.

Kiedy odwiedzamy pana Stanisława w jego mieszkaniu, mężczyzna wyciąga szczelnie owinięty w folię pakunek. Nadpalone szczątki garsonki, w którą w momencie katastrofy ubrana była jego kuzynka Ewa Bąkowska (47 l.), wnuczka zamordowanego w Katyniu gen. Smorawińskiego (47 l.), przechowywane są jak najcenniejsze relikwie.

Przeczytaj koniecznie: Piloci nie krzyczeli przed katastrofą. Nie było piątego głosu w kokpicie?

Pokazuje nam niewielki strzęp do dziś przesiąknięty ostrym zapachem paliwa. W zwęglony materiał ciągle zaplątana jest klamra lotniczego pasa bezpieczeństwa! Mężczyzna przywiózł to z Moskwy, gdzie pojechał identyfikować ciało ukochanej kuzynki.

- Uparłem się, aby to zabrać, bo moim zdaniem takie rzeczy powinny wrócić do Polski. Ale wiem, że wiele rodzin uległo presji rosyjskich służb i zostawiło ubrania bliskich do spalenia, a teraz tego żałują - opowiada pan Stanisław. - Gdzie wtedy były polskie władze? Dlaczego nikt nie wspierał nas radą, by nie niszczyć tych przedmiotów? Przecież teraz mogą być ważnym dowodem! - tłumaczy mężczyzna i dodaje, że w każ-dej chwili udostępni śledczym przechowywane przez siebie rzeczy.

Sprawdź też: Rosjanie obiecywali, ale nie wysłali akt śledztwa ws. katastrofy

Zdruzgotany mężczyzna wylicza zarzuty pod adresem polskiego rządu. Na skandal zakrawa fakt, że rodziny nie mogą doprosić się podstawowych dokumentów. - Czy rząd coś przed nami ukrywa? - zastanawia się mężczyzna. - Do dziś nie widziałem dokumentu potwierdzającego identyfikację Ewy na podstawie jej karty dentystycznej! Wciąż nie ma też wyników badań DNA, a minister Kopacz obiecywała, że trafią do nas kilka dni po przylocie ciał do kraju - mówi pan Stanisław. Czy jest możliwe, aby w grobach ofiar katastrofy zostały pochowane niewłaściwe ciała? Postępowanie rządu wskazuje na to, że taki scenariusz jest prawdopodobny! To jednak niejedyne niespełnione obietnice, jakie składali rodzinom ofiar towarzyszący im w Moskwie ministrowie Ewa Kopacz i Tomasz Arabski. - Twierdzili, że wszelkie nasze wydatki zostaną nam zwrócone - mówi pan Stanisław, który od swojego koordynatora usłyszał właśnie, że nie otrzyma zwrotu blisko 3000 zł, które wydał na rozmowy telefoniczne ze stolicy Rosji do Polski. - Dzwoniłem po to, aby zdobyć informacje o wyglądzie i szczegółach anatomicznych Ewy. Tylko tak mogłem odpowiedzieć na pytania rosyjskich prokuratorów - tłumaczy mężczyzna, który w tej sprawie wystosował już pismo do premiera Donalda Tuska. - Jestem zażenowany nieudolnością polskich władz. Nie zdziwię się, jeśli rodziny ofiar będą skarżyć rząd w sądach - mówi pan Stanisław.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki