Ten wstrząsający dramat zaczął się jeszcze w latach 90., na wschodnich przedmieściach Vancouver. W najbardziej odrażających rejonach miasta Pickton zaczajał się na prostytutki i zwabiał je na swoją farmę. Tam mistrzowskim cięciem rzeźnickiego noża, którym na co dzień zarzynał świnie, pozbawiał życia swoje niewinne ofiary. Potem wprawnie ćwiartował zmasakrowane zwłoki, a postrzępione kawałki kobiecych ciał trafiały do koryt jego świń. Zwierzęta jadły je jak zwykły pokarm dla trzody.
Makabra na farmie
Dopiero w 2002 r. ślady kilkunastu zbrodni, którymi żyła cała Kanada, zaprowadziły śledczych na farmę Roberta Picktona. To, co zobaczyli tam policjanci, na zawsze pozostanie w ich pamięci.
Szczątki sześciu kobiecych ciał, niemal w całości spałaszowanych przez świnie, zszokowały nawet największych policyjnych twardzieli. Jakby tego było mało, farmy pilnował 300-kilogramowy knur, który miał tylko jedno zadanie: zabić wszystkich, którzy odważą się zbliżyć do obejścia psychopatycznego mordercy.
"Zabiłem 49 kobiet"
Pickton od razu trafił za kraty, jednak jego proces zaczął się dopiero w tym roku. Przez 10 miesięcy przysięgłym nie szczędzono makabrycznych opisów zbrodni i drastycznych szczegółów ujawnianych przez 130 świadków. Sam Pickton (podczas policyjnej prowokacji) przyznał się do zabicia 49 kobiet, ale już w sądzie swoje zeznania odwołał. Zapewniał nawet, że jest niewinny. Jednak starania zwyrodnialca były bezskuteczne, bo policja na taśmie wideo utrwaliła wyznanie Picktona i przedstawiła je ławie przysięgłych.