Skandaliczne tłumaczenie ministra Sienkiewicza: Mój gabinet, moi współpracownicy!

2013-07-30 4:00

Minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz (52 l.) jak lew broni 21-latka bez wyższego wykształcenia, którego zatrudnił w swoim gabinecie politycznym. Polityk przekonuje, że te departamenty stworzono właśnie po to, by każdy szef resortu zatrudniał w nich swoich zaufanych współpracowników. Szkoda tylko, że płacą za to podatnicy...

Niedawno wyszło na jaw, że Sienkiewicz w swoim gabinecie politycznym zatrudnił Adama Malczaka, który skończył... liceum ogólnokształcące.

21-latek doradza samemu szefowi MSW. Minister nie widzi w tym nic złego! - Nie widzę tu powodów do niepokoju o właściwe rozporządzanie środkami publicznymi. Bowiem gabinety polityczne ministrów konstytucyjnych właśnie po to zostały ustanowione, by ministrowie mogli w nich zatrudniać osoby, które sami wybrali, jako najbliższych współpracowników i sami decydowali o ich użyteczności. (…) Gabinety polityczne tworzą się wraz z nowym ministrem, a kiedy on kończy swoją misję, odchodzą wraz z nim, w odróżnieniu od urzędników ministerstwa - napisał minister Sienkiewicz w liście opublikowanym przez "Gazetę Wyborczą". Szkoda, że ze swoich pieniędzy nie płaci zaufanym współpracownikom gabinetu politycznego!

>>> MSW kpi sobie z Polaków! 21-latek najlepszym doradcą ministra

To kolejna kompromitująca wypowiedź ministra. Kilka dni temu stwierdził, że woli tego niedoświadczonego małolata od doświadczonych pracowników. - On zgodził się poświęcić całe swoje wakacje na to, żeby nauczyć pracowników MSW obchodzić się z nowymi mediami. Zatrudnianie 50-letnich urzędników z brzuszkiem i łysiną niewiele by dało - mówił Sienkiewicz. Ciekawe, czy słyszał to Donald Tusk (56 l.), który zapewnia, że jest w Polsce praca dla 50-latków...

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki