Śmierć Nadii z Łodzi: Nikt nie zauważył tragedii małej dziewczynki...

2013-09-27 3:04

Gdyby ktoś zareagował, mała Nadia mogłaby żyć. Na 4 dni przed śmiercią dziewczynka była badana przez pielęgniarkę środowiskową. Kobieta nie zauważyła połamanych żeber i siniaków...

Pielęgniarka środowiskowa zauważyła jedynie siniaka na twarzy dziewczynki. Matka najwidoczniej przygotowała się na tą ewentualność, bo od razu umiała się z tego wytłumaczyć.

- Matka odpowiedziała, że ślad na policzku powstał w czasie zabawy z innym dzieckiem. Z zeznań pielęgniarki wynika, że ta uznała, że może on był efektem np. odciśnięcia się smoczka na policzku - powiedział Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury w rozmowie z TVN24.

PRZECZYTAJ: Dzieci udusiły się w łonie matki. Położna oskarżona

Kolejnego dnia, na trzy dni przed śmiercią Nadii, pielęgniarka odwiedziła też dom dziewczynki. I znów nie zaobserwowała większych nieprawidłowości. Jedyna uwaga jaką miała dotyczyła za niskiej wagi dziewczynki. Zamiast rozpatrzyć to pod kątem zaniedbań rodziców, stwierdziła że jest to spowodowane częstym ulewaniem pokarmu.

Wyniki sekcji zwłok skatowanej na śmierć dziewczynki wskazują, że podczas obu konsultacji zdrowotnych dziewczynka miała złamanych sześć żeber...

ZOBACZ TEŻ: Matka Tymka z Tarnowa: Cięłam syna, ale nie chciałam zabić

- Szczegółowy protokół sekcyjny wyjaśni, czy pielęgniarka mogła nie zauważyć obrażeń dziewczynki - podkreślał prokurator.

Śledczy zabezpieczyli już w tej sprawie dokumentację medyczną dziecka z czterech placówek - szpitala, dwóch przychodni i stacji ratownictwa medycznego w Łodzi.

Nadia została zabita w nocy z niedzieli na poniedziałek. Sekcja zwłok dziewczynki wykazała, że było ono bite już od dłuższego czasu. Zarzut zabójstwa postawiono rodzicom dziecka, 19-letniej Martynie P. i 26-letniemu Arkadiuszowi A.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki