Strzelanina w Rybniku: Psychol chciał grilla

2010-08-30 7:45

Kilkadziesiąt minut wstrząsnęło Boguszowicami, jedną z dzielnic Rybnika (woj. śląskie). Zamroczony alkoholem Krzysztof W. (39 l.) wszczął awanturę ze swoją rodziną, potem, wyciągnął ukrytą broń i zaczął strzelać.

39-latek w morderczym szale postrzelił swoją żonę Iwonę (36 l.), syna Kamila (15 l.), teściów Irenę i Jana O., szwagra Ireneusza O. (39 l.), sąsiadkę Joannę S. (44 l.) i 38-letniego policjanta. Szaleniec nie przestał strzelać nawet wtedy, gdy na miejsce dotarli stróże prawa i go postrzelili. Dopiero gdy po domem pojawili się antyterroryści z długą bronią, Krzysztof W. ochłonął i się poddał. Nieoficjalnie wiadomo, że awanturnik zaczął strzelać, bo rodzina zabroniła mu zrobić grilla. W najcięższym stanie jest żona desperata i jego szwagier. Reszta ofiar ma niegroźne rany.

Sobota. Godzina 14.03 - Krzysztof W. (39 l.) kompletnie pijany wraca do swojego domu przy ulicy ul. Braci Nalazków na osiedlu Boguszowice w Rybniku.

Godz. 14.10 - Słychać krzyki. Zamroczony alkoholem mężczyzna zaczyna się awanturować i grozić swojej rodzinie.

Godz. 14.16 - Krzysztof W. wyciąga ukryty w swoim mieszkaniu nielegalny arsenał broni i na oślep zaczyna strzelać w kierunku domowników.

Godz. 14.30 - Rannemu teściowi 39-latka udaje się uciec. Mężczyzna, postrzelony w ramię, dociera do pobliskiego komisariatu i alarmuje policjantów.

Godz. 14.33 - Na miejsce dociera pierwszy radiowóz. Szaleniec nie reaguje na polecenia mundurowych.

Godz. 14.34 - Jeden z funkcjonariuszy podchodzi do drzwi. Krzysztof W. zaczyna do niego strzelać. Kula przeszywa nogę policjanta na wylot. Stróże prawa odpowiadają ogniem, raniąc desperata. W tym czasie trzem rannym domownikom udaje się uciec.

Godz. 14.38 - Na miejscu zjawiają się kolejne radiowozy i karetki pogotowia. Krzysztof W. wpada w jeszcze większy szał i zaczyna strzelać na oślep ze swojego okna w kierunku zaparkowanych samochodów.

Godz. 14.41 - Obecna na miejscu karetka nie może odwieźć rannych do szpitala, bo szaleniec przestrzelił w niej opony.

Godz. 14.44 - Krzysztof W. barykaduje się w domu i bierze za zakładników swoich nastoletnich synów.

Godz. 15. 07 - Na miejscu zjawia się oddział policyjnych antyterrorystów z Katowic i zaczynają negocjować.

Godz. 16.04 - 39-latek w końcu postanawia się podać. Krzysztof W. z bronią w ręku wychodzi przed dom. Przed nim idzie jego przerażony młodszy syn Kacper (11 l.), który służy mężczyźnie za żywą tarczę. Antyterrorystom udaje się powalić na ziemię i obezwładnić szaleńca.

Godz. 16.15 - Do szpitali trafiają wszyscy ranni w strzelaninie. W sumie 7 osób. W najpoważniejszym stanie są żona i szwagier desperata, którzy mają kilka ran postrzałowych klatki piersiowej.

Godz. 16.20 - Lekko ranny 39-latek zostaje przewieziony na komisariat. Policjanci nie mogą go przesłuchać, bo jest kompletnie pijany.

Godz. 16.30 - W domu desperata policjanci znajdują pięć sztuk nielegalnej broni, górnicze zapalniki i niewielkie ilości prochu strzelniczego. Przed przeszukaniem mieszkania zarządzono ewakuację najbliższych sąsiadów desperata.

Niedziela. Godz. 8.35 - Szaleniec w dalszym ciągu trzeźwieje w areszcie, a policjanci wciąż nie mogą go przesłuchać. Śledczy ustalają, że - oprócz alkoholu - to pożyczka na kilkadziesiąt tys. zł mogła stać się przyczyną strzelaniny.

Godz. 12.35 - Lekarze informują, że życiu żadnej z osób rannych nie zagraża niebezpieczeństwo. Żona 39-latka i jego szwagier są w ciężkim, ale stabilnym stanie. Oboje mają rany postrzałowe klatki piersiowej. W szpitalach pozostaje sześć osób, które zostały zranione przez mężczyznę. Niegroźnie ranny teść szaleńca jest już w domu.

Godz. 14.06 - Policja ustala, że sprawca dwie sztuki broni przywiózł z Czech, dwie kupił na targu staroci, a jedną złożył samodzielnie z części kupionych w Internecie.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki