Super Historia. Piłkarze przemytnicy

2014-03-24 3:00

W czasach PRL zagraniczne wojaże były dla naszych piłkarzy doskonałą okazją do dorabiania na handlu towarami, które przemycali za granicę. Handlowano czym się dało: wódką, ubraniami, wiertarkami, sprzętem elektronicznym, zegarkami i kosmetykami. Zdarzało się, że cała drużyna wracała w dresach, bo wszyscy piłkarze sprzedali swoje dżinsy.

Handlowano czym się dało. Wódka, dżinsy, wiertarki, sprzęt elektroniczny, zegarki, a nawet krem Nivea. Do Polski z kolei przywożono towary, których aktualnie brakowało, np. płaszcze ortalionowe albo złoto i dolary.

Zobacz: Szpieg o uczciwych oczach

Zdarzały się sytuacje, że cała drużyna wracała w dresach, bo wszyscy piłkarze sprzedali swoje dżinsy, albo w samych marynarkach (mimo siarczystego mrozu), bo znaleźli się kupcy na płaszcze i czapki. Czasami zawodnicy spali w hotelu na podłodze, bo na łóżkach mieli rozłożone rzeczy na handel.

W walizce, pod podeszwami i w rękawicach

Wszyscy doskonale orientowali się, co wywieźć za granicę i jakiej żądać ceny. W Związku Radzieckim można było sprzedać każdą liczbę dżinsów, nowych, ale też nieco zużytych. W Skandynawii najlepiej schodziły wódka i spirytus, a w NRD - polska żywność. W państwach, gdzie było dużo polskich emigrantów świetnie sprzedawały się kryształy i wyroby ludowe z Cepelii. W Turcji wymieniano kryształy na skórzane kurtki.

Nasi zawodnicy mieli ciekawe pomysły, gdzie ukryć przemycane towary. Wódkę przewozili w walizkach z ukrytym dnem, dolary pod podeszwami w korkach albo w getrach i rękawicach bramkarskich. Raz celnicy znaleźli w walizce u jednego ze znanych trenerów 55 butelek wódki! Zawodnicy śmiali się, że szkoleniowiec nie zabrał na wyjazd żadnych ubrań.

Wielka wpadka

Zdarzało się, że piłkarze byli zatrzymywani przez celników, ale z reguły sprawy umarzano i kończyło się na grzywnie i konfiskacie towaru. Poważniejszym przypadkiem była sprawa bramkarza Legii Władysława Grotyńskiego. Wiosną 1970 r. razem z innym zawodnikiem stołecznego klubu Januszem Żmijewskim kupił 2,5 tys. dolarów, aby je wywieźć do Holandii. Ktoś na nich doniósł i na Okęciu piłkarzy złapali celnicy. Puszczono ich na mecz, ale pilnowano, by wrócili do kraju. Żmijewski został zdyskwalifikowany, Grotyński jednak mógł dalej grać. Niestety, wplątał się w następną aferę. Został przyłapany na szmuglowaniu złota i w końcu trafił za kratki.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki