Świeciechów Duży: Wypadek mnie odmienił. To Bóg dał mi znak!

2010-10-23 7:00

Kiedy po zderzeniu czołowym z olbrzymim tirem strażacy wyciągali ze zmiażdżonego wraku Rafała (23 l.), kierowca ciągle był w szoku. Spojrzał na to, co zostało z dostawczego fiata, którym jechał, i zrozumiał, że otarł się o śmierć. A on wyszedł z tego jedynie ze złamaną nogą! - Tylko Bóg mógł mnie uratować - powiedział i opadł na nosze.

Do wypadku doszło w Świeciechowie pod Annopolem (woj. lubelskie). Pan Rafał fiatem ducato wiózł materiały budowlane. Nie pamięta dokładnie, jak doszło do zderzenia. Jechał za busem, który wyprzedzał ledwo toczącą się osobówkę. Chyba zamyślił się, mechanicznie zrobił to samo, nie patrząc, czy ma miejsce na manewr.

Patrz też: Barszcze: Wypadek, pijany kierowca golfa wjechał pod TIR-a, nie żyje pasażer ZDJĘCIA

Wyjechał wprost pod koła potężnej ciężarówki. Tir staranował go, odbił na pobocze. Tam uderzył w dwa parkujące samochody i zatrzymał się w miejscu, z którego kilka sekund wcześniej odjechał gimbus pełen uczniów.

- Pamiętam jedynie, jak wycinający mnie z kabiny strażacy patrzyli na mnie ze zdziwieniem, że żyję - opowiada młody kierowca. Koszmarny wypadek okupił tylko złamaniem nogi, która zaklinowała się pomiędzy pedałem sprzęgła a kolumną kierownicy i przyjęła kształt litery L. - Noga się zrośnie, a ja żyję! - cieszy się teraz. Radość z ocalenia miesza się z przemyśleniami na temat tego, co się stało.

- Przeze mnie tir mógł zmiażdżyć gimbus. Robi mi się słabo, gdy pomyślę o tym - mówi poruszony. Czuje, że dostał w prezencie nowe życie i nie zamierza go zmarnować. Pierwsze kroki po wyjściu ze szpitala skieruje do kościoła. - Oddaliłem się od Boga. Teraz wiem, że muszę do niego wrócić. Dał mi znak - podkreśla.

Przeczytaj koniecznie: Brazylia: Cud! Rozpędzony samochód potrącił kobietę, prawie nic się jej nie stało VIDEO

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki