Szef MSW: Zabójca z Łodzi planował zamach przed Pałacem Prezydenckim!

2010-10-21 15:48

Szef MSW Jerzy Miller przemawiał dziś w Sejmie. Powiedział, że Ryszard C., sprawca ataku na siedzibę PiS w Łodzi, wcześniej planował zamach na jednego z ważnych polityków przed Pałacem Prezydenckim. Z pomysłu zrezygnował dopiero gdy zorientował się, że ze względu na liczbę ochroniarzy nie ma szansy na skuteczne oddanie strzałów. Z kolei na czarnym rynku szukał możliwości nabycia karabinu.

Ryszard C. próbował wejść do świata przestępczego tylko po to, by kupić kałasznikowa. Broni jednak nie udało mu się zdobyć. Posiadał jednak przedwojenny pistoletu marki Walther, który kupił jeszcze w czasach PRL-u.

W rozmowie z policjantami C. przyznał że żałuje, iż wystrzelił zaledwie osiem naboi, bo przygotował sobie kilka magazynków, w których łącznie było 49 sztuk amunicji. Oprócz Walthera miał przy sobie 20-centymetrowy nóź myśliwski. To właśnie nim ugodził w szyję Pawła Kowalskiego, szefa biura poselskiego Jarosława Jagiełły.

Przeczytaj koniecznie: Ryszard C. morderca z Łodzi: Gdy zabijałem wiedziałem, co robię

Jak poinformował minister spraw wewnętrznych, mężczyzna pierwotnie miał zamiar zastrzelić jednego z najważniejszych polskich polityków. Ataku chciał dokonać przed Pałacem Prezydenckim, gdy w najlepsze trwała wojna o krzyż. Ale z pomysłu w ostatniej chwili zrezygnował. - Do zamachu nie doszło z uwagi na liczną ochronę tego polityka. Stwierdził, nie może podejść do niego na odległość umożliwiającą oddanie pewnego strzału - powiedział Jerzy Miller. Nie ujawnił jednak, którego polityka planował zabić częstochowianin.

62-latek tuż po zatrzymaniu we wtorek krzyczał do policjantów, że chciał zabić Jarosława Kaczyńskiego, ale miał "za małą broń". Jednak nawet to stwierdzenie nie daje pewności, że na Krakowskim Przedmieściu C. szykował zamach właśnie na szefa PiS. Okazuje się bowiem, że w ostatnią sobotę, trzy dni przed atakiem na siedzibę PiS w Łodzi czekał przed siedzibą SLD w Warszawie na jednego z polityków lewicy. Najwyraźniej zagapił się lub nie rozpoznał swojego "celu", bo polityk, którego chciał zabić, wychodził z biura Sojuszu Lewicy Demokratycznej w momencie, gdy pod budynkiem stał uzbrojony zamachowiec.

Patrz też: Waszczykowski (PiS) o Ryszardzie C.: To nie jest szaleniec, to cyngiel!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki