SZPICZAK PLAZMOCYTOWY może być chorobą przewlekłą

i

Autor: Shutterstock Coraz szerszy wachlarz terapii pozostaje dla polskiego pacjenta niedostępny

SZPICZAK PLAZMOCYTOWY może być chorobą przewlekłą

2017-03-30 2:00

Zmęczenie, osłabienie, bóle kręgosłupa, częste infekcje... Z pewnością każdy z nas niekiedy miewa takie objawy. Dotyczą one zwłaszcza osób starszych, które kładą je na karb właśnie wieku. Bardzo często bagatelizują je również lekarze, nawet nie zlecając podstawowych badań, tylko ordynując jakieś ogólnie dostępne środki.

Tymczasem tak może się objawiać poważna choroba, która jest jednym z najczęstszych nowotworów krwi – szpiczak plazmocytowy. Kiedy jednak chory trafi wreszcie do odpowiedniego lekarza-hematologa, nierzadko po wielu miesiącach szukania pomocy u lekarzy rodzinnych, internistów, reumatologów, chirurgów czy jeszcze innych specjalistów, choroba już zdążyła się rozwinąć w zaawansowane stadium.

ZABIJA WIĘCEJ NIZ RAK WĄTROBY I SZYJKI MACICY!

Szpiczak plazmocytowy (mnogi)) wywodzi się z limfocytów B, zwanych komórkami plazmocytowymi, znajdującymi się głównie w szpiku kostnym. Jeśli komórki te są prawidłowe, produkują przeciwciała, chroniąc organizm. Jeśli jednak ulegają nadmiernemu namnażaniu, zmieniają się, wytwarzając nieprawidłowe białko, tzw. monoklonalne, stając się wrogiem organizmu. I nie wiadomo, dlaczego tak się dzieje. Jedna z teorii mówi o czynnikach środowiskowych, inna o wpływie zakażeń wirusowych, jeszcze inna o promieniowaniu i środkach chemicznych (dioksyny, rozpuszczalniki), przyczyna jednak nie do końca jest odkryta. Chorują głównie ludzie starsi, po 65.roku życia, częściej mężczyźni, ale od kilku lat obserwuje się wzrost zachorowań wśród osób coraz młodszych. W Polsce każdego roku szpiczaka plazmocytowego wykrywa się u ok. 2 tys. osób. Jak oceniają hematolodzy, ta choroba zabija więcej osób niż rak wątroby i szyjki macicy razem wzięte!

MASKI UTRUDNIAJĄ WYKRYCIE

Dlaczego szpiczak plazmocytowy jest diagnozowany tak późno? Z tym pytaniem zwracamy się do prof. dr hab. n. med. Krzysztofa Giannopoulusa, kier. Zakładu Hematoonkologii Doświadczalnej Lubelskiego Uniwersytetu Medycznego i Oddziału Hematologicznego Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej.

– To nie jest tylko nasza specyfika. Z analiz przeprowadzanych w krajach zachodnich wynika, że tam również z tą wykrywalnością nie jest dobrze. A powodem jest biologia choroby, bo szpiczak może przybierać różne maski i na początku naśladuje inne choroby. Takie objawy jak zmęczenie, osłabienie, dolegliwości bólowe kości mogą sugerować inne schorzenia, dość powszechnie występujące u osób starszych. W badaniach laboratoryjnych pojawiają się podwyższone wartości OB., niedokrwistość i białkomocz, co też ma miejsce w wielu innych schorzeniach.

Czy to oznacza, ze wczesna diagnostyka szpiczaka nie jest w ogóle możliwa?

– Niezwykle ważną rolę mogą i powinni odgrywać lekarze rodzinni, dokonując wstępnej diagnostyki. Na podstawie analizy objawów, przedstawionych przez pacjenta i wyników podstawowych badań – morfologii, OB, badania moczu, lekarz może postawić podejrzenie szpiczaka. Zwłaszcza OB, w powiązaniu z objawami, może dać cenną wskazówkę. I wcale nie musi to być OB aż 3-cyfrowe, może być podwyższone 2-cyfrowe. Lekarz rodzinny może też zlecić jeszcze inne badania, jak badanie białek krwi, tzw. elektroforezę, badanie radiologiczne kości. I z tymi wynikami, jeśli jest podejrzenie szpiczaka, chory dostanie skierowanie do hematologa, do dalszej diagnostyki, która ostatecznie potwierdzi bądź wykluczy chorobę.

Lekarze pierwszego kontaktu niechętnie dają skierowania na badania podstawowe, a co tu mówić o bardziej specjalistycznych...

– Potrzebna jest większa świadomość tej choroby w środowisku lekarskim. Dlatego Polskie Konsorcjum Szpiczakowe opracowuje narzędzie diagnostyczne, typujące chorych, u których można szybciej wdrożyć ścieżkę diagnostyczną. Zwracamy też uwagę na konieczność współpracy lekarza rodzinnego z lekarzem hematologiem, i to nie tylko przed rozpoznaniem, ale i już w trakcie terapii. Np. lekarz rodzinny może wspomagać hematologa w leczeniu powikłań czy infekcji.

NOWOCZESNE TERAPIE WYDŁUŻAJĄ ŻYCIE

– W leczeniu szpiczaka plazmocytowego, zwłaszcza opornego i nawrotowego, w przeciągu ostatnich trzech lat dokonała się rewolucja – mówi dr n. med. Dominik Dytfeld z Katedry i Kliniki Hematologii i Transplantacji Szpiku Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu prezes Polskiego Konsorcjum Szpiczakowego. – Pojawiły się nowe leki, które są łatwiejsze w stosowaniu, wykazują o wiele mniejszą toksyczność, ale przede wszystkim przedłużają życie chorego. Dzięki temu czas przeżycia pacjentów, liczony od momentu postawienia diagnozy, podwoił się, z trzech do sześciu lat, a w USA nawet do lat dwunastu. Przewiduje się, że chory, u którego dziś nastąpi rozpoznanie szpiczaka, może mieć szanse na przeżycie jeszcze 20 lat. Pod warunkiem, że będzie miał dostęp do nowoczesnych terapii. Bo przy takim leczeniu szpiczak stanie się chorobą przewlekłą, z którą chory mógłby nadal aktywnie funkcjonować.

CHOĆ LEPIEJ, TO JESZCZE ŹLE

No i tu, na gruncie polskim, zaczynają się problemy. Coraz szerszy terapii, skutecznych na kolejnych etapach choroby, pozostaje dla polskich pacjentów niedostępny. – A przecież, im więcej mamy możliwości zastosowania różnych kombinacji leków, tym większe szanse na dłuższe przeżycie –zwraca uwagę dr n. med. Dominik Dytfeld. – Taką szansę dają terapie, zawierające najnowsze leki, jak np. pomalidomid, karfilzomib czy daratumumab, skierowane do pacjentów z bardzo zaawansowaną chorobą, u których wykorzystano już wszystkie dostępne środki i nie uzyskano żadnej poprawy. Jednym z ciekawszych leków jest pomalidomid, należący do grupy immunomodulujących, który nie wymaga modyfikacji dawki w zależności od wydolności nerek, jest pozbawiony neurotoksyczności, obserwowanej przy stosowaniu innych leków. Jego zaletą jest też sposób stosowania – to kapsułki, które chory może sam przyjmować raz dziennie w warunkach domowych. Terapia, dostępna także w krajach o podobnych do naszego PKB, u nas nie jest refundowana. – Szpiczak plazmocytowy jest chorobą nieuleczalną, leczenie jest trudne. Ale jeśli pojawiają się możliwości przedłużenia życia, poprawy jego jakości i uczynienie z choroby śmiertelnej chorobę przewlekłą, to należy to zrobić, za wszelka cenę – podkreśla dr Dytfeld.

 

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki