Wtedy najłatwiej puścić bzdurną plotkę o wymianie Lozano na Bonittę (a nuż ktoś naiwny weźmie to serio). Albo z góry oprotestować próbę wywalczenia dla kadry dodatkowych trzech tygodni na treningi w Spale.
Lozano zalazł za skórę wielu lokalnym siatkarskim bonzom, którzy chętnie powtarzają, że to oni płacą zawodnikom pensje, a nie ten Argentyńczyk. I formalnie mają rację, bo to rzeczywiście klubowi prezesi podpisują listy wypłat co miesiąc. Rzecz w tym jednak, że żaden z nich nie płaci ze swojej kieszeni.
Siatkówka to dzisiaj wielki biznes reklamowy. Sponsorom znakomicie opłaci się utrzymywać kluby, bo reklama na koszulkach i na banerach zwraca im koszty z nawiązką. Klubowi prezesi tylko ten szmal dzielą.
Może więc warto im przypomnieć, że przed objęciem przez Raula Lozano funkcji trenera kadry budżety klubów PLS były niemal o połowę niższe. To dopiero japońskie MŚ spotęgowały siatkarski boom w Polsce. Kasa popłynęła. A "załatwił" ją nie kto inny jak ten okropny Lozano.
Chyba pora zastanowić się nad piłowaniem gałęzi, na której się siedziÉ