Kownacki: Ten spór wywołał premier

2008-10-14 7:00

O grotesce na linii premier - prezydent, arogancji ministra Nowaka, uczynności minister Fotygi i o tym, czy straszy w Pałacu rozmawiamy z szefem kancelarii głowy państwa Piotrem Kownackim.

"Super Express": - Panie ministrze, szef SLD, Grzegorz Napieralski, powiedział wczoraj, że spór na linii premier - prezydent to groteska. Kto reżyseruje tę groteskę?

Piotr Kownacki: - No cóż...

- Czy jest jakiś demiurg w tym sporze?

- Ponieważ jestem w centrum tego sporu, to moje opinie z całą pewnością nie są obiektywne. Bo, siłą rzeczy, nie mogą być. Z tym zastrzeżeniem jednak, że spór jest wywołany przez pana premiera, a dokładniej - przez jego otoczenie. Nie bardzo przecież można sobie wyobrazić, że to, co się dzieje, dzieje się bez jego woli...

- A inaczej: ze strony rządowej reżyseruje spór Sławomir Nowak czy Tomasz Arabski?

- Ja bym już nie chciał wystawiać recenzji. Wydaje mi się jednak, że znacznie bardziej aroganckie wypowiedzi ma pan minister Nowak. Pan minister Arabski w ogóle rzadko się publicznie wypowiada.

- Poza aroganckimi wypowiedziami u ministra Nowaka dostrzega pan jakieś pozytywne cechy?

- Oczywiście. Jest to człowiek inteligentny, bardzo sprawny - w tym sensie, że potrafi szybko zareagować, zadziałać... Ma duże zdolności organizatorskie. Sprawia wrażenie bardzo lojalnego wobec pana premiera. To na pewno pozytywne cechy.

- 5 września w "Rzeczpospolitej" tuż po tym, jak został pan szefem Kancelarii Prezydenta, powiedział pan: "Liczę na to, że w przyszłym tygodniu spotkamy się z Tomaszem Arabskim". Czy doszło do takiego spotkania?

- Nie.

- Do dzisiaj nie spotkał się pan osobiście z szefem Kancelarii Premiera Tomaszem Arabskim?

- Nie, rzeczywiście nie. Uczciwie muszę powiedzieć, że nawał bieżących obowiązków spowodował, iż nie ubiegałem się o takie spotkanie. Ale rozmawialiśmy ze sobą wiele razy telefonicznie. Korespondowaliśmy. Czyli współpraca jest. Natomiast nie spotkaliśmy się.

- Prezydent leci na szczyt, tak?

- Tak.

- A informacje o tym, że leci w samolocie razem z litewskim prezydentem Valdasem Adamkusem są prawdziwe, czy nie?

- Ja myślę, że to jest pokłosie wypowiedzi pana prezydenta w wywiadzie w programie "Kawa na ławę". Prezydent na pytanie, jak się dostanie do Brukseli, jeśli nie będzie samolotu rządowego odpowiedział, śmiejąc się, że są jeszcze loty rejsowe oraz przyjaciele, którzy mogą go zabrać. I tyle. Te pogłoski to efekt tej właśnie żartobliwej wypowiedzi.

- A jest jeszcze szansa, że prezydent zabierze się z naszym premierem?

- Nie wiem. Napływają nieoficjalne informacje o tym, że premier leci do Brukseli dziś. Jeżeliby się tak miało stać, to wtedy nie polecą razem, bo prezydent leci w środę.

- I będzie wolny samolot?

- Oczywiście. Oficjalne stanowisko jest takie: mamy wiedzę, że nie będzie żadnego problemu z samolotem w środę.

- No chyba że pilot się rozchoruje...

- No tak, ale to już element groteski, o której pani wspomniała na wstępie.

- To, co się dzieje, to kryzys kompetencyjny, zła wola czy wynik nieporozumień?

- Uważam, że nikomu nie powinno się zarzucać złej woli. Chcę wierzyć, że to raczej efekt nieporozumień lub kwestia prestiżowa. W sytuacji, gdy na szczyt lecą premier i prezydent, to już dla nikogo więcej nie ma miejsca obok przy stole obrad. Bo są tam tylko dwa krzesła i nie ma wyjątków. To znaczy, że żaden minister, na przykład minister spraw zagranicznych, już przy tym stole nie usiądzie.

- Albo minister finansów...

- Najczęściej na takim szczycie bywa minister spraw zagranicznych. W każdym razie osoba, która traci to miejsce, doznaje uszczerbku w sensie prestiżowym.

- Po Brukseli prezydent chce zwołać Radę Gabinetową w sprawie kryzysu. Konstytucja mówi, że Rada może być zwoływana w sprawach "szczególnej wagi". Ale na przykład socjolog Jadwiga Staniszkis mówi, że kryzys nie dotknie specjalnie Polski...

- Myślę, że rzeczywiście Polska jest w dobrej sytuacji. Jest na końcu listy państw, do których może dotrzeć kryzys. Tutaj całkowicie się zgadzam z panią profesor.

- Jednak Rada zostanie zwołana?

- Tak.

- Minister Klich mówi, że udział w pierwszej nie należał do przyjemności.

- Trudno mi się odnieść do tamtej Rady. Ale powiem tak: to nie służy przyjemności. To obowiązek.

- Rząd może bać się prezydenta?

- Nie, nie ma żadnego powodu, żeby się bać. Chodzi o to, żeby współpracować.

- Okrzepł pan już na stanowisku szefa kancelarii, które piastuje pan od 4 września?

- Mam nadzieję, że tak. Ale może się okazać, że coś mnie jeszcze zaskoczy.

- A czy Anna Fotyga przekazywała panu urząd osobiście?

- Oczywiście. I wszystkie bieżące sprawy zostały mi przekazane, a potem jeszcze kilkakrotnie dzwoniłem do pani minister Fotygi i kilkakrotnie się spotykaliśmy.

- Doradzała panu?

- Tak, sam w niektórych kwestiach o to prosiłem.

- Panie ministrze, podobno boją się pana w kancelarii.

- Naprawdę?

- Tak. Podobno ekipa ministra Kamińskiego. Może dlatego, że to on miał dotąd monopol na wizerunek prezydenta, a teraz kształtuje go również pan?

- Nie odczuwam atmosfery strachu.

- A co z wizerunkiem? Czy kancelaria będzie umacniać wizerunek Lecha Kaczyńskiego jako męża stanu, czy też pójdzie w stronę człowieka z krwi i kości...?

- Pan prezydent jest zarówno mężem stanu, jak i człowiekiem z krwi i kości.

- Ale prezydenta Sarkozy'ego widzimy, jak biega w szortach i odpoczywa na wakacjach. Busha - jak jeździ na rowerze albo łowi ryby. A prezydenta Kaczyńskiego? Podobno na przykład grywa w tenisa w Juracie. Czemu tego nie pokażecie?

- Nie wiem nic o tym, że prezydent gra w tenisa.

- Podobno zdarzyło mu się zagrać z zięciem. Pan by go namawiał do grania?

- Trudno mi go namawiać, bo sam nie uprawiam żadnych sportów. Choć pewnie każdy sport jest zdrowy, jeśli go się nie uprawia w sposób bardzo wyczynowy. Prezydenta to jednak z pewnością nie dotyczy.

- Powiedział pan we wrześniu, że nie jest specjalistą od wizerunku i PR. A czy korzysta pan z wiedzy specjalistów w tym zakresie?

- Nie, nie mam żadnych doradców.

Piotr Kownacki

Szef Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, prawnik. Ma 54 lata

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki