To dobry początek dalszych rozmów

2008-08-20 8:10

Ekspert wojskowy "SE" pisze o tym, co oznacza dzisiejsze podpisanie przez Radosława Sikorskiego i Condoleezzę Rice umowy o tarczy antyrakietowej.

Dzisiejszy dzień to ważna data dla bezpieczeństwa Polski. Musimy jednak wiedzieć, iż dokument, który dziś zostanie podpisany przez Condoleezzę Rice i Radosława Sikorskiego, to dopiero zbiór wstępnych deklaracji. Trzeba je będzie uzupełnić w toku dalszych negocjacji polsko-amerykańskich dotyczących naszej współpracy wojskowej.

Baza w Redzikowie dołączy do ponad 800 obiektów wojskowych, które USA posiadają poza swoimi granicami. Ta instalacja będzie tylko jednym z elementów tego, co Amerykanie nazywają tarczą antyrakietową - tworzonym systemem obrony, na który składają się potężne radary na lądzie i morzu, satelity, centra dowodzenia i wyrzutnie rakiet rozlokowane na lądzie i na okrętach.

Baza w Redzikowie ma być jedną z trzech lądowych baz pocisków antybalistycznych systemu BMD (Balistic Missiles Defence), które mają niszczyć rakiety wystrzeliwane w kierunku USA w środkowej fazie ich lotu. Dwie pozostałe instalacje (już funkcjonujące) znajdują się w Kalifornii (Vandenberg) i na Alasce (Fort Greely). Prace nad prototypami pocisków, które pojawią się w Polsce, wciąż nie są zakończone, ale wiadomo, że ich zasięg wyniesie około 2500 kilometrów. Koszt budowy i wyposażenia bazy w Polsce rok temu Amerykanie szacowali na około 2,4 miliarda dolarów. Baza ma zajmować około 600 hektarów i będzie otoczona 1,5-kilometrowym pasem bezpieczeństwa. Będzie w niej 10 silosów z pociskami. Obsługa bazy będzie liczyć około 400 osób personelu wojskowego i cywilnego. Polska zobowiązała się sfinansować budowę instalacji pomocniczych bazy i zapewnić jej zewnętrzną ochronę.

Z porozumienia parafowanego tydzień temu przez urzędników niższego szczebla Polski i USA wynika niewiele. Znalazła się tam ogólna deklaracja o chęci zacieśnienia dwustronnej współpracy wojskowej i doprowadzenia do podpisania umowy, która zagwarantuje Polsce szczególne traktowanie ze strony Waszyngtonu na wypadek ingerencji państw trzecich. Konkretem jest obietnica umieszczenia w Polsce amerykańskiej baterii rakiet Patriot. Mówimy o ruchomym systemie przeciwlotniczym i przeciwrakietowym składającym się ze stanowiska dowodzenia, radaru i 4-8 pojazdów z wyrzutniami rakiet z pociskami PAC-2 i PAC-3. Rakiety PAC-2 mogą niszczyć cele oddalone w odległości do 150 km znajdujące się na wysokości do 24 km. Pociski PAC-3 mają krótszy zasięg - do 45 km, i mniejszy pułap - 15-20 km, są za to skuteczniejsze przeciw rakietom i pociskom manewrującym.

Amerykańska bateria Patriotów ma stacjonować w Polsce do 2012 r. Uzupełni nasz starzejący się system rakietowej obrony powietrznej oparty na około 60 zestawach rakietowych S-125 Newa. Wyprodukowano je w ZSRR w latach 70. Ostatnie nowe rakiety przeciwlotnicze - S-200 Wega, nasza armia kupiła w 1986 r. Nasz system obrony powietrznej za cztery-pięć lat będzie nadawał się już tylko do wymiany na sprzęt nowej generacji. Jedna bateria Patriotów, którą przyślą nam Amerykanie, nie zwiększy radykalnie naszych możliwości obronnych. Miejmy nadzieję, że w toku dalszych negocjacji uda nam się jednak uzyskać od naszego sojusznika większą pomoc przy modernizacji armii.

Otwartych pozostaje jeszcze wiele innych kwestii. Nadal nie wiemy, czy po korzystnej dla USA decyzji wzrośnie amerykański wkład w modernizację polskiej armii, czego domagał się rząd Donalda Tuska. Mimo naszego zaangażowania w Iraku i Afganistanie (polski MON wyda w tym roku tylko na tę ostatnią operację 430 mln zł!), pomoc wojskowa USA dla naszej armii wynosi jedynie 30 mln dolarów rocznie. To mniej niż połowa ceny jednego samolotu F-16!

Do uregulowania pozostaje także sprawa odpowiedzialności prawnej i finansowej za szkody powstałe w wyniku użycia antyrakiet. Mogą je spowodować stopnie startowe pocisków spadające nie tylko w Polsce, ale np. na Ukrainie. Może do tego dojść nawet podczas testów rakiet, które będą konieczne. Nie wiadomo, jakie są scenariusze obrony amerykańskiej bazy przed atakiem, także - czego nie można wykluczyć - terrorystycznym.

Miejmy jednak nadzieję, że to, co dziś wydarzy się w Kancelarii Premiera, to kolejny dobry krok w kierunku poprawy bezpieczeństwa Polski.

Andrzej Walentek

Dziennikarz "Super Expressu". Ekspert ds. obronnych, korespondent wojenny. Ma 40 lat

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki