Wciąż nie wiadomo, co poszło nie tak. Szybowiec, do którego w środę po południu wsiadł Michał T., wzbił się prawidłowo w powietrze dzięki wyciągarce i wszystko było w porządku. W piękny, słoneczny dzień Warszawa z lotu ptaka musiała wyglądać fantastycznie. Michał około godz. 17 zaczął podchodzić do lądowania. Niestety, zamiast trafić na pas lotniska, samolot runął na ogrodzenie. - Ze wstępnych ustaleń wynika, że wpadł w zawirowania i uderzył w ziemię. Mimo reanimacji pilot zmarł - poinformowała Monika Brodowska z Komendy Stołecznej Policji. Sprawę badają prokuratura na Woli i Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych. Wczoraj przez pół dnia przeprowadzano oględziny wraku, bo wieczorem, kiedy doszło do wypadku, było na to zbyt ciemno.
Jak udało nam się ustalić, był to dopiero drugi samodzielny lot Michała T. za sterami szybowca. Mężczyzna miał ukończone kursy uprawniające go do latania.